Memosy czy szachy?
W memosy grywali u Jurka Narymowa. Sadowili się po turecku na podłodze, rozkładając karty figurami do ziemi, a następnie odkrywali na zmianę po jednej, usiłując zapamiętać ich ułożenie – wygrywał ten, kto połączył z sobą więcej kart o tym samym numerze.
Rodzice Jurka często obserwowali tę rozrywkę, ale choć woleli ją od ślęczenia przed komputerem, daleko bardziej cenili sobie grę w szachy. To właśnie tutaj Borys podpatrzył, że jest taka gra, i postanowił przekonać do niej swoich bliskich.
Z Pauliną grało się fajnie – młodszą siostrę łatwo było ograć. Jednak zwyciężyć tatusia przychodziło dużo trudniej. Rzadziej wygrywał też z samym Jurkiem. Teraz, obserwując, jak kolega kładzie obok siebie dopiero co odnalezioną parę dziesiątek, Borys ucieszył się, iż grają w memosy, a nie w szachy.
– Pewnie znowu bym przegrał – pomyślał z ulgą.
Ukraiński barszcz smakował wybornie; tata od niedawna odkrywał w sobie kulinarne talenty.
– Może po obiedzie rozegramy szybką partyjkę? – spytał, zbierając ze stołu brudne talerze.
Borys zaczął się wykręcać.
– Co się stało? Ostatnio, gdy wspominam o szachach, jesteś jakiś markotny. Przedtem bardzo je lubiłeś.
– Wciąż je lubię. Ale tato, ja często przegrywam, gdy gram z tobą bądź z Jurkiem. A nie jest fajnie przegrywać.
To ostatnie zdanie rodzice słyszeli czasem od syna przy okazji zawodów sportowych, jednak kiedy kilka miesięcy temu do klasy dołączył Jurek, Borys zaczął mówić tak zdecydowanie częściej. I nie chodziło już wcale o piłkę albo kosza, lecz o wyniki w nauce; wyglądało na to, iż nowy kolega jest naprawdę zdolny, więc dla przyzwyczajonego do względnie dobrych ocen Borysa, porażki miewały gorzki smak. Dzisiaj znowu chłopca ogarnęło zniechęcenie.
– Ty jesteś dorosły, a Jurek to wicemistrz całej szkoły. W ogóle, on ma głowę do matematyki i tych wszystkich liczb… – żalił się Borys.
– Czy mi się zdaje, czy narzekasz? – uśmiechnął się tata. Nie musiał pytać, znał doskonale charakter syna i wiedział, że chłopiec lubi znajdować powody własnych niepowodzeń w przyczynach niezależnych od niego. – Zgoda, Jurek ma zdolności matematyczne. Ty z kolei masz świetną wyobraźnię przestrzenną, smykałkę do budowania modeli i konstrukcji. Każdy ma jakieś umiejętności. Kiedy się potkniesz, nie narzekaj, a chciej się podnieść. Niepowodzenia nie powinny cię zrażać.
– Pewnie pamiętasz, bo mówiliśmy ci wiele razy, że w żadnym wypadku nie można nikomu zazdrościć jego zdolności. Należy rozwijać i pielęgnować własne. Także teraz. Są wakacje, masz możliwość zdobywania wiedzy nie w formie lekcji czy sprawdzianów, a zabawy i pogłębiania zainteresowań. Może zamiast narzekać, warto zabrać się za jakieś konkretne działania? – rzekła mama.
Słowa rodziców pokrzepiły Borysa. Mama z tatą po raz kolejny przypomnieli mu, iż porażki trzeba przyjmować z godnością, honorowo, i pod żadnym pozorem nie wolno oszukiwać.
– Nie zapominaj, że – jak w szachach – wygrana zależy zarówno od twoich działań, jak i od działań innych osób. Jeśli nie trenujesz, nie odniesiesz sukcesu. A pozostali również nie próżnują, doskonaląc swe umiejętności. Dlatego trzeba wciąż dbać o rozwój.
Wystarczyło ograniczyć czas spędzany przed telewizorem na rzecz poszukiwań informacji o słynnych partiach szachowych, by Borys poczuł się pewniej.
– Chodź, mama zaparzyła pyszną herbatę – powiedział z uśmiechem Jurek, otwierając koledze drzwi. Przeszli przez przedpokój i znaleźli się w dziecinnym pokoju. – Memosy czy szachy? – spytał. W ostrym świetle słońca na szyi chłopca błysnął krzyżyk. Jurek zawsze go nosił.
– Szachy – odparł Borys, dodając w myślach: Nawet gdybym miał przegrać, z tak dobrym przeciwnikiem jak ty – to zaszczyt.