Bóg Synaju

28 cze 2012
ks. Stanisław Łucarz SJ
 

Cały lud, słysząc grzmoty i błyskawice oraz głos trąby i widząc górę dymiącą, przeląkł się i drżał, i stał z daleka. I mówili do Mojżesza: „Mów ty z nami, a my będziemy cię słuchać! Ale Bóg niech nie przemawia do nas, abyśmy nie pomarli!”.  Wj 20, 18-19

W swej drodze po pustyni Izraelici docierają do góry Synaj. To jeden z najważniejszych momentów ich wędrówki. Bóg na Synaju chce zawrzeć z ludem przymierze i dać mu swoje prawo, pragnie ze zgrai wyzwolonych niewolników stworzyć naród. Zanim jednak to uczyni, daje im jeszcze jedno – niezwykle cenne i dla nas – doświadczenie. Objawia im niewielką cząstkę swojej potęgi. Lecz to, co widzą i słyszą Izraelici, wprawia ich w takie przerażenie, że proszą Mojżesza, aby Bóg nie przemawiał do nich. Boją się, że Jego potęga zgniecie ich i przyprawi o śmierć. Niewiele pomaga przekonywanie Mojżesza, że Bóg ma w stosunku do nich dobre zamiary. Dlaczego tak reagują, czemu i my niekiedy tak reagujemy? Bo nie znają Boga jako miłości. Potęga Boga kojarzy się im z zagrożeniem. Dlatego wolą, by mówił do nich człowiek – Mojżesz – prorok jąkała. Jakoś im swojsko z jego słabością.

O dziwo, Bóg tę ich prośbę przyjmuje i spełnia. Co więcej, przyznaje im rację. Mówi do Mojżesza: Słuszne jest wszystko to, co ci powiedzieli. Idź i powiedz im: Wróćcie do swoich namiotów! A ty zostań tutaj ze Mną. Ja ci powiem wszystkie moje polecenia, prawa i nakazy, jakich masz ich nauczyć, aby je pełnili w ziemi, którą Ja im daję na własność (Pwt 5, 28. 30-31). Dlaczego w oczach Boga słuszne jest to, o co prosi Izrael? Czyż słuszne jest to, że wolą człowieka, a nie Boga? Otóż jest to słuszne, bo Bóg – Miłość – nie chce paraliżować człowieka lękiem. Wręcz przeciwnie, chce go zdobyć dla miłości, a w niej – jak pisze św. Jan – nie ma lęku. Co więcej, lęk zniewala, a miłość jest owocem wolności. Izraelici prosząc, by to Mojżesz mówił do nich, mają w tym, owszem, swój egoistyczny, lękowy interes, lecz dla Boga jest on jedynie wzburzoną powierzchnią. Bóg zna głębię ludzkiego serca i dobrze wie, że przerażeniem nigdzie człowieka nie zaprowadzi. Dlatego wybiera łagodność. Już wcześniej, uprzedzając niejako tę prośbę, powołał Mojżesza z jego wadą wymowy, aby był pośrednikiem między Nim a Izraelitami, żeby mogli się z niego śmiać, lekceważyć go, a nawet buntować się przeciw niemu, by w ten sposób poznawali siebie, swoją złość i głupotę, ale też jednocześnie odkrywali delikatność i miłość Boga.

To stanie się potem stałym sposobem Bożego objawiania się człowiekowi. Pan Bóg rzadko tylko ujawniał będzie rąbek swej potęgi. Zwłaszcza psalmy wskazywać będą, że ta potęga ukrywa się w cechach, których w naszym świecie nie wiążemy z potęgą: Pan jest łagodny i miłosierny, nieskory do gniewu i bardzo łaskawy. Pan jest dobry dla wszystkich, a Jego miłosierdzie nad wszystkim, co stworzył (por. Ps 145).

W sposób nie dający się przewyższyć cechy te ujawnią się w Jego Synu – Jezusie Chrystusie. Ten sposób działania Boga trwa nadal w Kościele i w naszym życiu duchowym. Owszem, gorszą nas słabości ludzi Kościoła, gorszymy się i własnymi słabościami. Pan Bóg też ich nie pochwala, ale w swej mądrości je dopuszcza. Nie zsyła gromów na gorszycieli. Pozwala, aby chwast rósł z pszenicą. Po co? Czyżby nie był sprawiedliwy? Chodzi Mu o to, abyśmy wzrastali w miłości i przebaczeniu, abyśmy nie stawali się „faszystami” dla siebie samych i dla innych, lecz w wolności, wśród trudów i zmagań zamieniali tę biedną, duchowo pustynną ziemię w oazy Jego obecności, byśmy sami nimi byli.

 

Warto odwiedzić