Patrząca (S)sercem
Czytamy w encyklice Dilexit nos (nr 19), że serce jest również zdolne do zjednoczenia i zharmonizowania własnej osobistej historii, która wydaje się rozbita na tysiąc kawałków, ale w której wszystko może mieć sens.
Czyż nie jest to ujęte w jednym zdaniu spełnienie pragnienia większości ludzi (jeśli nie każdego człowieka), by być „zintegrowanym”, by być „jednością” z sobą i w sobie? Istotnie, historia osobista każdego z nas składa się z „tysiąca kawałków”, a nawet wielu tysięcy elementów: czasu i miejsca, relacji i spotkań, myśli, decyzji, słów i czynów. Bez właściwego punktu odniesienia do tejże historii owe „kawałki” pozostają w chaosie rozbicia. Zderzające się ze sobą wolne elektrony, które nie tworzą więzi, co skutkuje brakiem sensu.
I oto papież Franciszek wskazuje nam na „serce” jako to, które jest zdolne do zjednoczenia i zharmonizowania własnej osobistej historii. Nie głowa, nie inni ludzie, nie opisy, a serce ma taką moc. W Litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa mamy jedno wezwanie, który może być inspiracją: Królu i zjednoczenie serc wszystkich.
To jest Serce Króla, tzn. Tego, który jest na najważniejszym miejscu naszych „kawałków” codziennego życia. Ono jest „ośrodkiem i zjednoczeniem wszystkich serc”. Nasz układ zwany jest słonecznym, bo koncentruje się wokół słońca. Jeśli któraś z planet wyrwałaby się z orbity, wpadłaby w ciemność, dodałbym w pierwotny chaos z Księgi Rodzaju.
Tego „zjednoczenia” uczymy się od Pana Jezusa, a wzorem dla nas jest Maryja, Matka Pana. Dlatego pisząc o zdolności serca do zjednoczenia tysiąca kawałków, zauważa, że to jest to, co Ewangelia wyraża w spojrzeniu Maryi, która patrzyła sercem. Jakże piękna to definicja Matki Bożej! Odbija się w niej zapewne werset z Mądrości Syracha, w którym autor pisząc o stworzeniu człowieka zaznacza, iż Stwórca umieścił oko swoje w ich sercu (17, 8).
Ojciec święty opisuje to patrzenie sercem w ten sposób: Ona potrafiła prowadzić dialog z doświadczeniami, które przechowywała, rozważając je w swoim sercu, dając im czas: przedstawiając je i zachowując wewnątrz, aby o nich pamiętać. To spojrzenie „dzieje się w sercu”, w najintymniejszej przestrzeni mojego bycia. To spojrzenie uczy „dialogu z doświadczeniem”, o którym w naszych czasach tyle się mówi, a jest go tak mało. To spojrzenie „daje czas”, co jest tak potrzebne w naszym śpieszącym się świecie. To spojrzenie jest pamięcią „wewnętrzną” (żywą, realną, prawdziwą), do której w każdym momencie odnieść się możemy.
W Ewangelii św. Łukasza „najlepszy wyraz tego, co myśli serce” znajdujemy w dwóch jej fragmentach. Pierwszy fragment brzmi: Maryja zachowywała (syneterei) wszystkie te sprawy i rozważała (symballousa) je w swoim sercu (Łk 2, 19; por. 2, 51). Czasownik symballein oznacza „rozważać, łączyć dwie rzeczy w umyśle i badać samego siebie, reflektować, prowadzić dialog z samym sobą”. W chaosie nie ma połączeń. Człowiek zintegrowany umie prowadzić taki dialog sam ze sobą.
Drugi fragment to werset 2, 51. Słowo dieterei, który tam występuje, oznacza: „zachowywała z troską”, a tym, co wiernie chowała, była nie tylko „scena”, którą widziała, ale także to, czego jeszcze nie rozumiała, a jednak co pozostawało obecne i żywe, w oczekiwaniu na poukładanie wszystkiego w sercu. Czyli jest to spojrzenie pełne troski, o którym na kartach Ewangelii czytamy wielokrotnie, a którym posługiwał się Pan Jezus. Nie jest to „fotografia”, a „obecne i żywe” wydarzenie, którego jeszcze do końca nie rozumiemy. To spojrzenie sercem jest przepełnione nadzieją!