Uczynki miłosierne względem ciała

20 sty 2025
ks. Stanisław Groń SJ
 

GŁODNYCH NAKARMIĆ

Uczynki miłosierdzia mają korzenie w Bożym planie zbawienia zawartym w Piśmie Świętym, zwłaszcza w nauczaniu Jezusa. Ich listę otwiera polecenie nakarmienia głodnych.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że chodzi tylko o głód fizyczny – ale tak nie jest. Ponieważ głód pod każdym względem wyniszcza człowieka, trzeba nieść głodnym skuteczną pomoc. Księga Syracha nie zostawia wątpliwości, jak okazywać pomoc biednym: Bądź dla biednego łaskawy i nie daj mu długo czekać na jałmużnę. Zgodnie z przykazaniem zajmij się biedakiem i stosownie do jego potrzeby nie odsyłaj go z pustymi rękami! (29, 8-9). Obowiązek nakarmienia głodnych najwyraźniej znalazł wyraz w słowach Jezusa na temat Sądu Ostatecznego (Mt 25, 31-35). Gdy widzimy głodnego, nie mamy wyboru. Nakarmienie go stanowi konieczność, od której żaden wyznawca Jezusa Chrystusa nie może się wymówić. Nie wolno też dopuścić, by doraźne zaspokajanie potrzeb ludzi głodnych usunęło na dalszy plan, albo w ogóle przesłoniło Boga, niszcząc wiarę w Jego opatrzność i wszechmoc. Jednak w wypełnianiu tego obowiązku trzeba pamiętać, że misja i działalność Kościoła nie wyczerpuje się w posłudze wobec głodujących sióstr i braci. Jesteśmy narzędziami w rękach Boga, bo do Niego są kierowane również i nasze modlitwy o chleb. Wszyscy modlimy się o chleb, a dbając, by nikt nie cierpiał głodu, staramy się wypełniać obowiązek nakarmienia głodnych. Ale to nie wszystko! Benedykt XVI podkreśla: Jezus nie chce jednak, żeby się na tym skończyło, nie chce redukować potrzeb człowieka do chleba, do potrzeb biologicznych i materialnych (…) My, którym wolno przyjmować Eucharystię jako nasz chleb, musimy jednak zawsze modlić się o to także, żeby nikt nie został odcięty, odłączony od Ciała Chrystusa.

 

SPRAGNIONYCH NAPOIĆ

Drugi uczynek miłosierdzia względem ciała jest dopełnieniem pierwszego. Zaspokojenie pragnienia jest tak samo ważne, a w wielu sytuacjach pilniejsze niż zaspokojenie głodu. Podobieństwo polega również i na tym, że nie chodzi wyłącznie o wyjście naprzeciw potrzebom fizycznym, lecz także o spojrzenie pozwalające dostrzec i sprostać pragnieniu wyrażającemu najgłębsze potrzeby ludzkiego ducha. Woda jest prawdziwym skarbem, przyjmowanym i traktowanym jako „błogosławieństwo”. Jest źródłem życia, warunkiem płodności gleby oraz urodzajów pól i sadów, a więc zapewnia przetrwanie ludziom i zwierzętom. Gdzie brakuje wody, tam czai się śmierć. Ten uczynek miłosierdzia ma nie tylko wymiar indywidualny, zobowiązując do zaspokojenia pragnienia człowieka, którego spotykamy na swej drodze, lecz także wspólnotowy, zwracając nasz wzrok ku rejonom świata, w których tysiące ludzi cierpią na skutek braku wody. Tak samo jak inne uczynki względem ciała stanowi uniwersalne wyzwanie i zobowiązanie. Zaspokajanie go niesie obietnicę nagrody wiecznej: Byłem spragniony, a daliście Mi pić (Mt 25, 35). Nieczułość i odmowa zaspokojenia tej życiowej potrzeby niesie groźbę kary i potępienia: Bo byłem spragniony, a nie daliście Mi pić ( Mt 25, 42). Rozmowa Jezusa z Samarytanką przy studni w pobliżu Sychem (J 4, 1-26) ukazuje duchowe wymiary pragnienia, którego obrazem jest potrzeba wody. Obok pragnienia chleba i wody, istnieje w człowieku pragnienie, o którym mówi Psalmista: Jak łania pragnie wody ze strumieni, tak dusza moja pragnie Ciebie, Boże. Dusza moja pragnie Boga, Boga żywego, kiedyż więc dojdę i ujrzę oblicze Boże (Ps 42, 2-3). Jezus, umierając na krzyżu, wołał: Pragnę! (J 19, 28). Zanosił to wołanie do Ojca świadom, że już wszystko się dokonało, aby się wypełniło Pismo. W ten sposób dał poznać, że wielowiekowe pragnienie Izraela, by ujrzeć „oblicze Boga”, spełniło się w Jego życiu i śmierci.

Wychodząc naprzeciw potrzebie fizycznej, chrześcijanie nie mogą lekceważyć ani zaniedbywać potrzeb duchowych ludzi, którym niosą pomoc. Woda jest wielkim darem, a zarazem znakiem, że wszystkim, którzy przyjmują Jezusa i są Mu wierni, zapewnia On wodę sprawiającą, że nie będą pragnęli na wieki.

 

NAGICH PRZYODZIAĆ

Kolejność uczynków miłosierdzia względem ciała nie jest przypadkowa. Została przejęta z Księgi Syracha, w której czytamy: Pierwsze potrzeby życiowe: woda, chleb, odzienie i dom osłaniający to, co wstydliwe (Syr 29, 21). Odzienie jest człowiekowi potrzebne tak jak chleb i woda, a dotyczy nie tylko sfery cielesnej i materialnej, lecz także duchowej. Przed upadkiem mężczyzna i jego żona byli nadzy, lecz nie odczuwali wobec siebie wstydu (Rdz 2, 25). Grzech radykalnie to zmienił, bo zmienił patrzenie na drugiego człowieka, czyniąc z niego przedmiot pożądania. Biblia nie zna przypadków, kiedy nagość jest postrzegana inaczej niż w połączeniu z upokorzeniem. Odzienie przed nim chroni i zabezpiecza godność człowieka. Pan Bóg sporządził dla mężczyzny i jego żony odzienie ze skór i przydział ich (Rdz 3, 21). Tak znajduje wyraz ważna funkcja ubrania: chroni człowieka przed dokuczliwością warunków klimatycznych, w jakich przebywa, a zatem pomaga mu utrzymać się przy życiu. Bóg jest pierwszym, który się o to zatroszczył, a Jego wyznawcy powinni Go w tym naśladować. Brak odzieży stanowi oznakę ubóstwa. Przyodzianie nagiego to jeden z podstawowych obowiązków przestrzegania prawa i sprawiedliwości (Ez 18, 7). Zapewnienie ubrania i troska, by nikt w otoczeniu nie pozostawał nagi, jest warunkiem harmonijnego życia społecznego. Analogicznie jak w przypadku zaspokojenia głodu i pragnienia obraz Sądu Ostatecznego w nauczaniu Jezusa zawiera zapowiedź nagrody (bo byłem nagi, a przyodzialiście Mnie) i zapowiedź kary (bo byłem nagi, a nie przyodzialiście Mnie) również w tym, co dotyczy przyodziania nagich. Znakiem błogosławieństwa Bożego jest dostatek chleba i odzienia (Pwt 10, 18), natomiast skutki przekleństwa to głód i nagość (Pwt 28, 48). Przyodzianie nagiego również należy widzieć i wypełniać w perspektywie chrystologicznej. W obrazie triumfu wybranych pojawia się zapowiedź, że stojący przed tronem i przed Barankiem odziani są w białe szaty, a w ręku ich palmy (Ap 7, 9). Na pytanie, kim są, następuje odpowiedź: To, ci którzy przychodzą z wielkiego ucisku i opłukali swe szaty, i we krwi Baranka je wybielili (7, 14). Krew Baranka, Jezusa Chrystusa, dokonała oczyszczenia z grzechów. Białe szaty to symbol przebaczenia win i odzyskania utraconej godności poprzez otrzymanie daru zbawienia. Przyodziewanie nagich oznacza zatem również obowiązek dzielenia się darem Ewangelii, której przyjęcie uzdalnia ludzkość do udziału w chwale zapoczątkowanej przez zmartwychwstanie Chrystusa.

 

PODRÓŻNYCH W DOM PRZYJĄĆ

Ten uczynek miłosierdzia względem ciała wywodzi się z trudnych uwarunkowań życia nomadycznego, gdy wędrowanie było nieodłącznym składnikiem życia i przeżycia, i w niektórych rejonach świata trwa nadal. Zaspokajanie potrzeb związanych z wędrowaniem i podróżowaniem dało początek oraz sprzyjało okazywaniu i rozwijaniu cnoty gościnności. Podróżowanie łączy się z drogą, która ma swój cel. Dobrze, jeżeli jest określony, ale bywa inaczej, gdy pozostaje nieznany lub niepewny, a wtedy podróż nabywa cech niepewności, a nawet staje się tułaczką i błądzeniem. Pierwszym wędrowcem, który rozpoczął podróż w posłuszeństwie Bogu, był Abraham. Odpowiadając z wiarą na powołanie, opuścił swój kraj, miasto oraz dom rodzinny i udał się w drogę, jak mu Pan polecił. Abraham, ,,ojciec wierzących”, dał zarazem pierwszy przykład gościnności (Rdz 18, 3). W jej okazywaniu znajduje wyraz naśladowanie Boga, co sprawia, że staje się widocznym na zewnątrz dziełem miłości. Udzielanie gościny należy do przykazań, których zachowywanie buduje oraz wzmacnia solidarność i jedność ludzi. Los Jezusa, już od narodzin, odzwierciedlał kondycję przybysza zdanego na pomoc innych. Maryja powiła swego pierworodnego Syna, owinęła Go w pieluszki i położyła w żłobie, gdyż nie było dla nich miejsca w gospodzie (Łk 2, 7). Przez trzy lata swojej działalności Jezus wędrował z miejsca na miejsce. W Ewangeliach znajdujemy wiele wzmianek o przyjmowaniu Go w domach. Kościół jest domem wszystkich chrześcijan, a gotowość do niesienia pomocy przybyszom oznacza nie tylko doraźną gościnność, lecz szerokie otwarcie się na innych, zapraszające do współudziału w radości z wyznawania wiary w Jezusa Chrystusa. Gościnność chrześcijańska nie ogranicza się do udzielania schronienia, lecz wyraża w takim otwarciu na każdego człowieka, w którym Kościół staje się prawdziwym domem, wyrażającym świadomość eschatologicznego charakteru doczesności. Ewangelizacja jest nieustannie ponawianym kołataniem do drzwi ludzkich serc i wołaniem o przyjęcie Tego, który ma moc nadania sensu i właściwego kierunku ludzkiemu życiu. Jeden ze środków, które jej sprzyjają, to gościnność jako autentyczne i skuteczne świadectwo wiary. Przyjęcie podróżnego pod swój dach i posiłek przywracają mu siły i podtrzymują na duchu, zapowiadając i ułatwiając rozpoznanie Jezusa „przy łamaniu chleba” (Łk 24, 35).

 

WIĘŹNIÓW POCIESZAĆ

Polecenie niesienia pociechy więźniom jest bodaj najbardziej radykalnym z uczynków miłosierdzia. U niejednego chrześcijanina wywołuje sprzeciw, narusza bowiem zasadę sprawiedliwości. Skoro ktoś dopuścił się czegoś złego, powinien ponieść zasłużoną karę. Obowiązek pocieszania więźniów nie neguje zasadności kary, wskazuje jednak na istotną różnicę, jaka istnieje między sprawiedliwością a miłosierdziem. Świadczy, że to właśnie miłosierdzie często jest przedmiotem kontestacji i sprzeciwu. Pierwszej zbrodni w dziejach ludzkości, o której mowa na kartach Biblii, dopuścił się Kain, zabójca Abla, swego brata, skazany nie na więzienie, lecz na tułaczkę (Rdz 4, 1-16). Istnieje ogromna różnica między ukaraniem a zemstą. Kara respektuje sprawiedliwość, natomiast zemsta nakręca spiralę ślepej i bezwzględnej przemocy. Niesienie uwięzionym pociechy poprzez ulżenie ich doli jest przede wszystkim obowiązkiem tych, którzy ich nadzorują. Dostęp do więźniów i kontakt z nimi jest bardzo utrudniony z powodu przymusowej izolacji. Codziennymi towarzyszami ich życia są strażnicy więzienni, którzy cały czas mają możliwość wpływania na fizyczną i duchową kondycję uwięzionych. Ważne jest jednak nastawienie całego społeczeństwa oraz tworzone i przyjęte zasady prawne. Ukaranie człowieka poprzez odizolowanie go nie może mu odbierać wszelkiej nadziei. Sytuacja więźniów nie jest wyłącznie sprawą sądów i systemu penitencjarnego. Pocieszanie więźniów polega przede wszystkim na tym, by poruszać ich sumienia i dawać nadzieję, że powinno i może być inaczej. Umieszczenie w więzieniu ma sprzyjać resocjalizacji więźniów.

Wiek XX dostarczył niezliczonych przykładów więzienia i prześladowania ludzi niewinnych, których gehenna stanowiła pogwałcenie wszelkich zasad sprawiedliwości. W Ewangelii św. Jana mamy słowa Jezusa: Każdy, kto popełnia grzech, jest niewolnikiem grzechu (J 8, 34). Polecenie pocieszania więźniów, obok dosłownej treści, niesie zobowiązanie do czynnego udziału w dziele naprawy grzesznej kondycji każdego człowieka i całej ludzkości. Nie zawsze trzeba udać się do więzienia, by spotkać ludzi pilnie potrzebujących pomocy w wydobyciu się z więzów zła i zepsucia. Zarówno osadzonym w zakładach karnych, jak nam wszystkim, należy wciąż przypominać, że nigdy nie jest za późno na nawrócenie i skorzystanie z obfitości Bożego miłosierdzia.

 

CHORYCH NAWIEDZAĆ

Więźniów trzeba pocieszać, a chorych nawiedzać, chociaż sądzimy, że to chorzy najbardziej potrzebują pocieszenia, podczas gdy więźniom najmniej się ono należy. Mamy tu jednak do czynienia nie z logiką czysto ludzką, lecz chrześcijańską: cierpienie stanowi integralny składnik ludzkiej kondycji, dlatego zarówno chorzy, jak i zdrowi, powinni umieć je właściwie przyjąć i przeżywać. Nie wystarczy mnożenie słów, lecz potrzeba trudnej umiejętności współodczuwania i pomocy w rozpoznaniu najgłębszego znaczenia cierpienia. Człowiek może znieść bardzo wiele, jeżeli pozna i zaakceptuje sens tego, co go boleśnie dotknęło. Cierpienie niewinnych istnieje, ale jego sens jest znany wyłącznie Bogu. Właśnie w tym najpełniej wyraża się istota wiary religijnej, którą jest bezgraniczne zaufanie Bogu. Nawiedzając chorych, nie wystarczy poprzestać na słowach ludzkiej pociechy i zachęcać do wiary w Boga, lecz trzeba pomóc choremu w ufnym zawierzeniu Bogu. Jezus spotykał wielu chorych i często przywracał im zdrowie, objawiając swoją mesjańską i Boską tożsamość. Ostrzegał przed traktowaniem choroby i kalectwa jako kary Bożej za zło, którego chory lub niepełnosprawny, albo ktoś z jego bliskich lub otoczenia miałby się dopuścić. Dojrzały chrześcijanin powinien mieć właściwą odpowiedź na pytanie o sens cierpienia najpierw dla samego siebie, aby w spotkaniu z cierpiącym być wiarygodnym świadkiem Chrystusa. Nawiedzanie chorych nie może poprzestać na niesieniu im doraźnej pociechy, lecz ma świadczyć o sensie życia, cierpienia i śmierci ukazanym w krzyżu. Dlatego tak bezcenna jest obecność znaku krzyża w szpitalach i domach oraz wszędzie tam, gdzie przebywają cierpiący. Mądrość oparta na Biblii uczy, że lekarze leczą, a Bóg uzdrawia. Bardzo wielu chorych wraca do zdrowia i pełni sił, ale inni zmagają się z cierpieniem i perspektywą bliskiej śmierci. Osoby chore bywają skłonne do zamykania się w sobie, trzeba zatem dużo cierpliwości, by to przełamać. Inni chorzy głośno się skarżą nie tylko, abyśmy im współczuli i pomogli, lecz by trochę ulżyć bolesnemu położeniu. Jednak zwłaszcza osoby terminalnie chore i podeszłe wiekiem nie powinny ulegać złudzeniom ani być wprowadzane w błąd. Pomoc połączona z miłosiernym współodczuwaniem wpisuje się w wymiar horyzontalny, podkreślając solidarność wszystkich ludzi bez wyjątku. Lecz posiada ona również wymiar wertykalny, czyniąc z tych, którzy pomagają i odwiedzają, szczególnie pożyteczne narzędzia mocy i miłosierdzia Bożego. Z tego względu posługa chorym oraz ich nawiedzanie stanowią trwałe dobro wyświadczone samemu Chrystusowi, które doczeka się zasłużonej nagrody.

 

UMARŁYCH POGRZEBAĆ

Siódmy z uczynków miłosierdzia świadczy, że pełnienie dzieł miłosierdzia nie kończy się ze śmiercią i obejmuje obowiązek pogrzebania ze czcią ciała ludzkiego. Inaczej niż w wielu innych religiach i kulturach, chrześcijanie zawsze przykładali do niego wielką wagę.

Obrazem Boga w człowieku jest nie tylko pierwiastek duchowy, czyli rozum i wolna wola, lecz również cielesność. Bóg nie jest cielesny, ale w ludzkiej cielesności też wyraża się Jego obraz. Jednak człowiek żyje w doczesności i jest istotą podlegającą śmierci, a ciało ulega rozkładowi. Życie i śmierć wskazują na znamienną biegunowość: W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie, póki nie wrócisz do ziemi, z której zostałeś wzięty, bo prochem jesteś i w proch się obrócisz (Rdz 3, 19). W grzebaniu zmarłych wyraża się wiara w stwórczą moc Boga i szczególną godność ludzkiej cielesności, opartą na przekonaniu, że śmierć nie jest końcem, lecz bramą do nowego życia.

Troska o grzebanie zmarłych od najdawniejszych czasów odróżnia człowieka od zwierząt. Szacunek dla ciała zmarłych stanowi przedłużenie szacunku dla żyjących i świadczy o wierze w życie po śmierci. To, co dotyczy ciała za życia doczesnego, odnosi się również do ciała po śmierci. Największą i przerażającą karę stanowiło niepogrzebanie zwłok. Istniało przekonanie, że los zmarłego zależy w dużej mierze od tego, co się dzieje z jego zwłokami. Ponieważ niepogrzebanie ciała jest czymś rażącym, pochówek należy się również wrogom. W chrześcijańskim pochówku zmarłego uwydatnia się wiara w nowe stworzenie, które przyniesie ostateczny tryumf nad śmiercią. Pogrzeb i grób są wyrazem wiary w życie wieczne. Ciało zmarłego należy do innego porządku niż doczesność, dlatego zostaje z niego w pewien sposób wyłączone. Po śmierci zamykano zmarłym oczy, co upodabnia skutki śmierci do snu. Integralną część obrzędów pogrzebowych stanowi obmycie ciała oraz – tak jak za życia – okrycie go. W tradycji greckiej i chrześcijańskiej cmentarz jest określany jako „nekropolia”, czyli ,,miasto umarłych”. W drodze na cmentarz, skąd zmarły odchodził do swoich przodków, uczestniczyli, i tak jest nadal w judaizmie i islamie, tylko mężczyźni. Po powrocie pocieszano rodzinę i bliskich. Ponieważ śmierć człowieka pozostawia po nim pustkę, to godne pogrzebanie jego ciała bardzo sprzyja odzyskiwaniu równowagi duchowej i ponownemu podjęciu życiowych powinności.

Obrzędy pogrzebowe i grzebanie z szacunkiem ciał zmarłych traktowano jako jeden z najważniejszych obowiązków pobożności. Bazylika Grobu Bożego w Jerozolimie to jedyne miejsce na świecie, dokąd udajemy się dlatego, że grób jest pusty. Pełniąc miłosierny uczynek pogrzebania zmarłych, pogłębiamy chrześcijańską wiarę w życiodajną moc Boga. Umacniając Tesaloniczan, św. Paweł napisał: Nie chcemy, bracia, byście trwali w niewiedzy co do tych, którzy umierają, abyście się nie smucili jak wszyscy ci, którzy nie mają nadziei. Jeśli bowiem wierzymy, że Jezus istotnie umarł i zmartwychwstał, to również tych, którzy umarli w Jezusie, Bóg wyprowadzi wraz z Nim” (1 Tes 4, 13-14).

***

oprac. na podstawie ks. prof. Waldemara Chrostowskiego
„Uczynki miłosierdzia względem ciała i duszy”

 

Przeczytaj także

ks. Stanisław Groń SJ
ks. Jacek Poznański SJ
ks. Grzegorz Dobroczyński SJ
ks. Stanisław Groń SJ
św. Piotr Chryzolog
ks. Stanisław Groń SJ
Papież Franciszek

Warto odwiedzić