Miejmy nadzieję! - z rozważań św. Karola de Foucauld

23 lip 2022
 

Ojciec sam was miłuje, bo wyście Mnie umiłowali i uwierzyli, że wyszedłem od Boga.

J 16, 27

Życie w wierze, życie duszy, która miłuje Boga, życie duszy religijnej polega na myśleniu, mówieniu i działaniu wyłącznie w zgodzie ze wskazówkami wiary; podążaniu za słowami i przykładem Jezusa. Trzeba więc kierować się wyłącznie motywami nadprzyrodzonymi i tłumić wszelkie podszepty ludzkiego rozumu i doświadczenia, jakkolwiek rozsądne by się wydawały, ponieważ stoją one w sprzeczności nie tylko z dogmatami wiary katolickiej, ale także ze wszystkim tym, co, wypełniając jej nakazy, powinniśmy myśleć, mówić i czynić.

 

Na tym polega dzieło Boga, abyście wierzyli w Tego, którego On posłał.

J 6, 29

Dzieło Boże to wiara, świętość, wola Boża, doskonałość i chwała Boga, to, co się w nas podoba Bogu w sposób doskonały to wiara…Wiara duszy i wiara wyrażająca się w czynach – zjednoczone tworzą prawdziwą, żywą wiarę; wiara bez uczynków nie byłaby prawdziwą wiarą, byłaby martwa, byłaby karykaturą wiary.

 

Dlaczego tak się boicie? Czyżbyście nie mieli wiary?

por. Mk 5, 35-43

Uwierzmy, że Jezus może wszystko i że da nam wszystko, o co Go z wiarą prosimy: da nam to, ponieważ jest nieskończenie dobry i wszechmogący; okaże nam łaskę, dając to, o co prosimy, albo zsyłając coś lepszego; jeśli każe nam czekać, jeśli otrzymujemy to, o co prosiliśmy, zbyt późno lub nie dostajemy tego wcale, bądźmy pewni, że tak jest dla nas najlepiej, że ta zwłoka przyczynia się do naszego dobra.

 

Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony.

por. J 10, 1-10

„Sprawiedliwy żyje wiarą”. Nie zadowalajmy się czytaniem słów naszego Pana ani ich rozważaniem, przyjmowaniem, podziwianiem i głoszeniem. Żyjmy nimi i wprowadzajmy je w życie: właśnie to odróżnia duszę religijną od duszy zaprzątniętej życiem doczesnym: pierwsza żyje wiarą, druga sprawami świata; pierwsza buduje swoje życie na fundamencie słowa Bożego, druga natomiast kieruje się w życiu prawami ludzkimi. Żyjmy w wierze, odkładając na bok racje ludzkie, które „są szaleństwem w oczach Boga”, i kierujmy się w naszym życiu słowami Bożej mądrości, choć może się ona jawić jako „szaleństwo w oczach ludzi”. „Wejdźmy przez Niego”, kochając Go z całego serca, naśladując Go i będąc Mu posłusznym. Owce są przywiązane do swojego pasterza, patrzą na niego, idą za nim i są mu posłuszne. Za ich przykładem kochajmy i naśladujmy naszego Boskiego Pasterza, kontemplujmy Go, podążajmy za Jego przykładem i bądźmy Mu posłuszni.

 

Z łodzi nauczał tłumy.

Łk 5, 3

Wszystkie Jego słowa, wszystkie Jego czyny wzbudzają w nas nadzieję… W istocie bowiem jakiekolwiek słowa by wypowiadał, jakiekolwiek czyny wypełniał, zawsze ma na względzie nasze dobro. Nawet wtedy, gdy wydaje się mówić do Ojca, Jezus daje nam przykład: daje nam go świadomie i celowo. W ten sposób Jego słowa i uczynki, nawet gdy zwrócone są bezpośrednio do Ojca i stanowią wyraz osobistej, lecz widocznej więzi Chrystusa z Bogiem, są w dalszym ciągu, tak jak wszystkie inne czyny Jezusa, przeznaczone po pierwsze dla chwały Ojca, po drugie dla dobra ludzi.

Tak więc wszystko to, co mówi i czyni Jezus, wszystko to, co przypisują Mu Ewangelie, ma swoje źródło najpierw w miłości do Boga, a następnie w miłości do ludzi. Świadomość miłości Jezusa do nas jest niewyczerpanym źródłem nadziei, wszystko, co pochodzi z Jego serca, jest dla nas nadzieją. Tak więc nie ma sensu szukać w Ewangelii fragmentów, gdzie Bóg naucza o nadziei: wszystkie wersy są dyktowane przez Ducha Świętego z miłości do nas, wszystkie skierowane do nas słowa wypowiedziane przez Jezusa, wszystkie uczynki spełniane przez Niego z myślą o tym, abyśmy je ujrzeli, są dobrodziejstwem Boga dla ludzi, ukazują nam Jego miłość do nas i Jego serce, a także dopominają się, byśmy pokładali w Nim nadzieję.

 

Syn Człowieczy przyszedł ocalić to, co zginęło.

Mt 18, 11

Miejmy nadzieję! Wszak to dla nas Jezus przyszedł na świat… Bez Niego niewątpliwie byśmy zginęli… Miejmy nadzieję! Ponieważ niezależnie od naszych potknięć Jezus chce nas ocalić. Im bardziej grzeszni jesteśmy, im bliżej śmierci się znajdujemy, w im większym stanie rozpaczy ciała i ducha pozostajemy, tym bardziej – można powiedzieć – Jezus chce nas ocalić, ponieważ przyszedł na świat, by ocalić to, co ma zginąć…

Nie zniechęcajmy się nigdy, zawsze miejmy nadzieję! Stoimy na skraju przepaści, za chwilę upadniemy; zasługujemy na śmierć ze względu na nasze liczne niewdzięczności. Upadamy – a Jezus przychodzi nas uratować, gdyż przychodzi ocalić tych, którzy upadają. Nieskończenie dobry i nieskończenie potężny; do ostatniej minuty, do ostatniego tchu wszyscy pokładają w Nim nadzieję!

 

On wstał, rozkazał wichrowi i rzekł do jeziora: „Milcz, ucisz się!”. Wicher się uspokoił i nastała głęboka cisza.

Mk 4, 39

Miejmy nadzieję! Boski Mistrz jest na dnie naszej duszy, tak jak był na dnie Piotrowej łodzi… Czasami wydaje się nam, że śpi, ale zawsze tam jest; gotowy, by nas zbawić; gotowy, by wysłuchać naszych próśb, czekając tylko, aż poprosimy o pomoc albo aż nadejdzie w naszej duszy najbardziej sprzyjający moment, by powiedzieć, tak jak powiedział morzu: „Ucisz się”. Jednym słowem, może zawsze uspokoić każdą burzę, oddalić wszelkie niebezpieczeństwa, śmiertelny niepokój zamienić w błogi spokój… Módlmy się zawsze! Im bardziej jesteśmy wstrząsani przez rozmaite burze, tym bardziej powinniśmy wnosić do Niego nasze dłonie i serca, a modląc się, żywić zawsze niezłomną nadzieję.

 

Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!

Mk 6, 50

W ten sposób zwracasz się do swoich uczniów… Ach! Jak bardzo jesteś dobry, mój Boże, mówiąc im i nam te słowa! Jakże ja jestem słaby, jak nędzny i grzeszny, ciągle targany przez wichry pokus i niepewny niczym łódź nabierająca wody ze wszystkich stron… Gdyż to nie tyle pokusy są silne, ile ja jestem słaby…Tak, przyznaję to, Ty nie pozwalasz kusić mnie zbyt mocno. Wyczuwam Twoją dłoń zawsze nade mną, gotową, aby uchronić mnie od wszelkich ciężkich pokus: „Swoim owieczkom Bóg oszczędza podmuchów wiatru”, a cudowny sposób, w jaki to czynisz, ukazuje mi, jak jestem słaby; moje potknięcia i ciągłe błędy niestety nie uświadomiły mi tego jeszcze! Ach, jak dobry jesteś, mój Boże, że zwracasz się do mnie, do mnie, który wiosłuje, nie posuwając się naprzód; do mnie, który jest miotany przez morze i niezdolny poruszyć się do przodu, Ty mówisz: „Nie bój się!”. Jakże jesteś dobry, nie tylko wypowiadając te słowa, ale także pozwalając mi żywić nadzieję, że być może nadejdzie dzień, gdy Ty sam ukażesz się w mojej nędznej łodzi i że przybije ona nagle do brzegu, do którego zmierza, ciągle nie mogąc zbliżyć się do niego. Ten brzeg to spełnienie Twojej woli, które chciałbym osiągnąć w tym życiu, ale to także szczęśliwa wieczność, do której błagam Cię, byś doprowadził moją barkę, najlepszy z przewodników, o słodki Jezu!

Nie lękajmy się… Jezus jest z nami. Widzi, jak wiosłujemy, jak męczymy się na próżno, widzi nasze słabości, nasze błędy, nasze grzechy i mówi nam, byśmy mieli nadzieję. „Nie chcę, by grzesznik umarł, ale by się nawrócił i żył dalej” – mówi nam i zachęca: „Nie bójcie się…”. To On wzbudza w nas żal… On obdarza nas także siłą, by więcej nie upaść… Podąża za nami wzrokiem… Gdy nadejdzie odpowiedni czas, bardzo nam pomoże: ale aby tak się stało, konieczny jest wysiłek z naszej strony. Gdy widzi, że mamy tyle odwagi, by z Jego pomocą dążyć do świętości już na tym świecie, ukaże się w naszej barce i doprowadzi nas tam; ale aby tak się stało, musi widzieć nas odważnie wiosłujących.

Wiosłujmy więc dalej, wiosłujmy aż do końca. To wszystko, czego On od nas oczekuje.

 

Warto odwiedzić