Kowal, plastelina i żelazo
Od zawsze podziwiałem ludzi ciężkiej pracy. Takiej w totalnym pocie czoła, brudnym ubraniu i maksymalnym ubytku sił. Zaczynają o świcie, a kończą o zmierzchu. Poświęcają swoje organizmy, by coś wytworzyć. Oddają, by zyskać. Górnicy, rolnicy, budowlańcy, rzemieślnicy, czy kowale.
Przypatrzmy się chwilę tym ostatnim. Ich zadaniem jest wytworzenie czegoś mega solidnego, żelaznego, rzeczy twardej, dobrze ukształtowanej i służącej innym. Rzeczy nie do złamania. Biorą kawałek blachy i tłuką w nią, położoną na kowadle, wielkim młotem. Setki uderzeń młota powoduje, iż obrabiany materiał nabiera coraz wyraźniejszych i prawidłowych kształtów.
Po co o tym piszę? Bo widzę swoje życie jakby leżące na kowadle i kształtowane przez Stwórcę, który tak samo jak kowal tworzy ze mnie coś pięknego. I wcale nie chodzi o twarz, sylwetkę czy oczy. Chodzi o serce.
Też tak masz? Wiem, już masz dość tej ciągłej walki, cierpień, tej pracy nad sobą, wszystkich wyrzeczeń i bólów. Uwierzyłeś w Boga, myślałeś, że już będzie tylko cudownie, a tu raczej Syzyf, głaz i wielka góra…
Wiesz... Jesteśmy ułomni. Przepraszam, ale tak jest. Jesteśmy ułomni przez grzech. Gdy nie było grzechu, myśleliśmy po Bożemu. To grzech spaczył nam myślenie. Teraz widzimy po ludzku i nam patrzeć przez Boży pryzmat. Chcemy, by wszystko szło po naszej myśli, będąc pewni, że wiemy, co będzie dla nas najlepsze. Bzdura, my nic nie wiemy.
My chcielibyśmy wziąć plastelinę i ulepić coś pięknego w trzy minuty, i dalej już wieść cudowne życie bez jakichkolwiek przeciwności, aż do śmierci.
My nic nie wiemy. Jedynie Bóg wie, co jest dla nas naprawdę dobre. Jedynie On jest w pełni DOBRY. To Jezus, przychodząc na świat i umierając za nasze grzechy, daje nam siebie i ofiarowuje swój dar – swoją MIŁOŚĆ, tożsamość dziecka Boga. My mamy wolny wybór: albo przyjmiemy, albo nie.
Jeśli przyjmiemy Jezusa, pozwalamy Bogu działać w nas. Pozwalamy się Jemu kształtować. On mógłby pozwolić nam samym ukształtować siebie... z plasteliny. Mógłby, ale naprawdę nas kocha! On widzi to, co jest dla nas najlepsze. I jedynie On, poprzez zdarzenia, które są często dla nas bolesne, może nas uzdrowić i uwolnić. To On nieraz dopuszcza do uderzeń „młotów” w nas (ciężkie wydarzenia, czasem cierpienie, niepowodzenie itp.) i kształtuje nas na cudowne dzieła. Twarde, dobre, piękne i służące innym. Boże dzieła.
Zaufajmy najlepszemu Kowalowi we wszechświecie, odłóżmy na bok plastelinę i pozwólmy Panu działać, a już niedługo będziemy naprawdę mocni i z naprawdę pięknymi sercami. Odwagi, nie bójcie się, Jam zwyciężył świat!