Pokusy służą zbawieniu
Pan pozostawił [pogańskie] narody [w Ziemi Obiecanej], nie wypędzając ich ani nie wydając ich w ręce Jozuego (…). Byli oni przeznaczeni do wypróbowania Izraelitów, by można było poznać, czy będą strzec przykazań, które Pan dał ich przodkom za pośrednictwem Mojżesza. Sdz 2, 23; 3, 4
Wielu zadaje sobie pytanie: Dlaczego Pan Bóg dopuszcza pokusy, czemu żyjemy w świecie, który niemal nieustannie wystawia na próbę naszą wiarę i moralność? Dlaczego Pan Bóg pozostawia nam pewne, nierzadko kompromitujące nas słabości, które stają się przyczyną naszych upadków? Przecież jest wszechmocny i mógłby ułatwić nam życie i naszą służbę Jemu, usuwając z drogi wszystkie przeszkody tak zewnętrzne, jak i wewnętrzne. Ileż to razy zapewne prosiliśmy Go o to. Tymczasem pozostają one, a bywa, że się jeszcze bardziej wzmagają. Jaki w tym sens?
Pewną odpowiedzią na to pytanie jest cytat z Księgi Sędziów wprowadzający do tego rozważania. Bóg celowo pozostawia w Ziemi Obiecanej pogańskie narody, aby wypróbować Izraelitów. Ideę tę potwierdzają także mistrzowie duchowi pierwotnego chrześcijaństwa. Abba Antoni twierdzi: Nikt nie może wejść do Królestwa Niebieskiego niewypróbowany. Zabierz pokusy, a nikt nie będzie zbawiony. To wręcz szokujące, ale głęboko prawdziwe. Paradoksalnie, pokusy służą zbawieniu.
Próba, bo nią w istocie jest każda pokusa, jest konieczna, abyśmy poznali samych siebie; więcej, abyśmy poznali aż do bólu głębię naszej słabości. To doświadczenie analogiczne do tego, które konieczne jest dla nałogowca, by dostrzegł swój nałóg i zapragnął się leczyć. Pycha, która jest skutkiem grzechu pierworodnego, blokuje takie poznanie, buduje w nas fikcję, że sami jesteśmy panami siebie. Bez pokus nigdy jej nie zwalczymy i nie nauczymy się pokory.
Pan Bóg wie o tym doskonale i dlatego pozostawia Izraelowi w jego nowej ziemi narody pogańskie, które, owszem, walczą przeciwko niemu, ale też z drugiej strony przez swoje pogańskie kulty i obyczaje są dla niego ustawiczną zachętą do ulegania słabościom z tymi najniższymi i najobrzydliwszymi włącznie.
Także i my żyjemy w świecie na poły pogańskim. Z jednej strony jesteśmy jako chrześcijanie zwalczani, a nawet prześladowani, a z drugiej zachęcani, przekonywani czy wręcz podstępnie wciągani w pogańskie hołdowanie słabościom i namiętnościom. Dotyka to już nawet naszych dzieci, i to w przedszkolach.
Pan Bóg to wszystko dopuszcza, abyśmy poznawszy naszą słabość, w pokorze oparli się na Nim, a nie na własnych siłach, bo pokusy pokazują nam, że niewiele możemy sami z siebie, co więcej, dają boleśnie doświadczyć, jak głęboko prawdą o nas są słowa Pana: Beze Mnie nic uczynić nie możecie (J 15, 5).
Izrael, począwszy od okresu sędziów, wystawiony na pokusy pogaństwa upadał i dźwigał się z Bożą pomocą, ciągle jednak liczył na własne siły, aż w końcu popadł w niewolę, i to taką, która zagroziła jego fizycznej i duchowej egzystencji. Dopiero wtedy zaczął z całych sił wołać o Zbawiciela.
Czy i w naszym życiu duchowym musi dochodzić do tak ekstremalnych doświadczeń, graniczących wręcz z zagrożeniem egzystencji?
Subiektywnie odczuwany ciężar pokus i prób, których doświadczamy, jest miarą naszego oporu, jaki przy wszystkich naszych dobrych intencjach nasza pycha stawia łasce Bożej. Niech więc one nas nie gorszą, ale przeciwnie, uczą pokory i ufności, gdyż jak mówi słowo Boże: Wierny jest Bóg i nie pozwala, abyśmy byli kuszeni ponad nasze siły, ale dopuszczając pokusę, daje i siły, aby ją pokonać (por. 1 Kor 10, 13).