Domy Serca
Domy Serca nie pragną niczego więcej, niż być tym uśmiechem, tą kroplą w morzu, tą ręką, która pomaga żyć i kochać życie aż do końca. Być obecnym obok każdego człowieka i uświadamiać go, że jest kochany nieskończenie...
Mój Bóg mnie kocha. Pozwolił mi tego doświadczyć, i to piękne doświadczenie zrodziło pragnienie, by podziękować. Doświadczyłam tego poprzez ludzi, którzy nakarmili mnie, napoili, dali mi dach nad głową, zupełnie bezinteresownie podczas Światowych Dni Młodzieży w Panamie. Ogrom przeżyć, jakich doświadczyłam, tych fizycznych, ale też duchowych sprawił, że chciałam odwdzięczyć się za te dary. Chciałam podziękować służbą. Postanowiłam podziękować misją. Tak poznałam Domy Serca.
Najpierw poznałam Klaudię, miłą, otwartą dziewczynę, która była w Hondurasie. To niesamowite, jaką radość miała w oczach, opowiadając o tym, jakich wspaniałych miała tam przyjaciół. Kiedy odpowiadała na pytania, chyba przenosiła się znowu do Tegucigalpy, bo oczy miała radosne i nieobecne.
Chwilę później poznałam wolontariusza, który był w Salwadorze. On również opowiadał z zachwytem o swoich przyjaciołach. Był zachwycony dziećmi, które były tak radosne, pełne energii. Spędzał z nimi całe dnie. Przychodziły już, kiedy w domu śpiewano jutrznię, i bawiły się do upadłego.
To nie mogło pozostać bez echa. Radość, która rodziła się w moim sercu, kiedy słuchałam ich opowieści, przekonała mnie, że to miejsce dla mnie.
Kolejne opowieści pozwoliły mi dowiedzieć się, czym dokładnie są Domy Serca. Tam nie ma przypadkowych ludzi. Wszyscy wolontariusze, którzy wyjeżdżają na misję, dobrze wiedzą, na co się decydują, jak będzie wyglądać ich życie. Chcą być. Decydują się oddać od roku do dwóch lat życia na służbę innym. Chcą nauczyć się kochać każdego, patrzeć na wszystkich ludzi z miłością, jaką na nas patrzy Jezus. Poprzez prostą obecność przywracają nadzieję, przywracają godność.
Wolontariusze jeżdżą do biednych ludzi i sami przyjmują życie w ubóstwie, by lepiej służyć, by lepiej rozumieć. Codziennie przeżywają cierpienie Przyjaciół, codziennie im towarzyszą. Odwiedzają samotnych, rozmawiają z odrzuconymi, pozwalają dzieciom być dziećmi, wyrywając ich, choć na chwilę, z ich świata, w którym zbyt szybko muszą dorosnąć. Przyjaciele Domów Serca często są opuszczeni, dzieci wyjechały, małżonek nie żyje, życie im się pokomplikowało lub wszyscy się od nich odsunęli. Wolontariusze starają się zanieść im zwykłą obecność, porozmawiać przy herbacie, zapytać o zdrowie, o sąsiadów. Odwiedzają tych, których inni odrzucili, bo popełniali błędy. Odwiedzają ludzi w więzieniach. Dają im swoją akceptację, nie pytają o przeszłość, nie oceniają. Każdy człowiek jest ważny tu i teraz. Szczególnie, kiedy pragnie obecności drugiego człowieka. Każdy Dom Serca jest otwarty dla dzieci, na całe dnie, aby mogły się bawić. Tam nie muszą opiekować się młodszym rodzeństwem, nie muszą martwić się o jutro, o to, czy rodzice kiedyś wrócą z emigracji czy więzienia. Bawią się, śmieją, po prostu są dziećmi.
Takie są Domy Serca, nie ratują świata, ale chcą być iskierką ognia miłości. Żywym świadectwem o Jezusie, który rozmawiał z każdym i każdemu poświęcił swoją uwagę.
Zwykli wolontariusze jadą do zwykłych ludzi. Nie mają specjalnych mocy, ale mają modlitwę. Łączność z Bogiem, która daje niespożyte pokłady energii, która pozwala stać pod krzyżem Przyjaciół. Każdego dnia modlą się liturgią godzin, adorują Najświętszy Sakrament, odmawiają różaniec, uczestniczą we Mszy św. To zanurzenie w Bogu pozwala każdego dnia z nową siłą iść i zanosić Go dalej. Codziennie zanoszą troski Przyjaciół do Jezusa w Najświętszym Sakramencie.
Modlitwa i służba są najważniejsze w tym wolontariacie. Służba poprzez prostą obecność, na którą siły wolontariusze zbierają, przebywając dużo z Bogiem. Kochanie drugiego człowieka bezwarunkowo i odpowiadanie na jego brak miłości, bo największą biedą świata jest brak miłości.
Takie są Domy Serca, domy przyjaźni. Odkryłam, że Pan Bóg posyła mnie również do tej służby. Będzie to niezwykły czas spędzony z Bogiem wśród Przyjaciół Domów Serca. Wyjeżdżam (a kiedy to czytacie, już jestem na miejscu) na wolontariat do Hondurasu i mam nadzieję, że jeszcze podzielę się z Wami moją przygodą życia. Przygodą miłości.
Proszę pamiętajcie o mnie, o mojej wspólnocie i Przyjaciołach w modlitwie.