Chleb z Nieba
Eucharystia jest w życiu chrześcijanina pokarmem wędrowca. Idąc w procesji za Jezusem obecnym w Najświętszym Sakramencie, uświadamiamy sobie, że nasze życie jest wędrówką i nie mamy tutaj na ziemi stałego miejsca. Jezus, dając nam siebie, obdarza nas pokarmem na życie wieczne. On zaspakaja w nas jeden z największych głodów, jakich może doświadczyć człowiek: głód Boga. O tym, jak wielkie jest to pragnienie Boga, zdołali przekonać się ci, którzy w XX wieku usiłowali Go wyrwać z ludzkich serc, burząc świątynie, zabijając kapłanów, prześladując wyznawców Chrystusa. To straszne dzieło duchowego zniszczenia nie powiodło się, bo przecież nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Boga.
Zrobić miejsce Bogu
Daremny jest ludzki wysiłek i ludzki pot, jeżeli nie towarzyszy im Boże błogosławieństwo. Budowanie tylko ludzkiego królestwa czy mocarstwa, nawet w imię sprawiedliwości i dawania ludziom ziemskiego pokarmu nie wystarczą. Bo człowiek ma prawo do życia Bożego, którym obdarzył Go Jezus. Z Nim staje się dzieckiem Boga i dopiero wtedy może budować trwałą jedność pomiędzy ludźmi. Budowanie jedności w świecie bez Boga jest powierzchowne i krótkotrwałe, i zbyt często niesie ze sobą wiele ludzkich ofiar.
Bóg chce uczynić z nas swój lud. To dlatego daje nam Jezusa - nasz Chleb powszedni, byśmy żyli Jego miłością każdego dnia. Gdy On jest w nas, wtedy nie obawiamy się umierać sobie samym, by więcej służyć. Jest w nas zawsze pokusa, że w budowaniu lepszego świata poradzimy sobie sami. Wystarczy tylko dobre przygotowanie, profesjonalizm, kompetencja i wszystko pójdzie zgodnie z naszymi zamierzeniami. Taka pokusa skuteczności grozi także ludziom Kościoła, którzy czasem bardziej liczą na własny wysiłek aniżeli na Bożą pomoc. A przecież w naszym chrześcijańskim życiu winniśmy najpierw szukać Królestwa Bożego i jego sprawiedliwości, a wszystko inne będzie nam dodane. Przypomina nam o tym eucharystyczna pieśń: Zróbcie Mu miejsce, Pan idzie z nieba.
Trwać w obecności Jezusa
W miesiącu czerwcu, w którym czcimy Eucharystię, zechciejmy tracić nasz czas dla Boga. Pozorna tylko bierność trwania w postawie adoracji przed Jezusem obecnym w Eucharystii może być w naszym życiu źródłem Bożej skuteczności. A wówczas już nie my będziemy działać, lecz Bóg w nas i moc Jego łaski. Doświadczymy i my owoców takiej modlitwy, podobnie jak św. Paweł u zarania Kościoła: żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20). W jego życiu Jezus stał się prawdziwym pokarmem, który podtrzymywał w nim Boże życie. Podobnie czynią siostry zakonne ze zgromadzenia Misjonarek Miłości, założonego przez św. Matkę Teresę z Kalkuty. Trwają każdego dnia na modlitwie wiele godzin przed Najświętszym Sakramentem, by móc potem z radością pomagać ludziom umierającym, cierpiącym oraz głodnym. Pan Jezus pragnie, byśmy także w naszym życiu owocowali miłością. On chce, by chleb i całe ziemskie bogactwo były okazją do wzajemnej solidarności, a nie podziałów czy wojen, jak to często bywało w historii. Święty Jan Paweł II w encyklice Ecclesia de Eucharistia (nr 25) pozostawił nam następujące świadectwo o swojej głębokiej więzi z Jezusem, który pozostał z nami: Pięknie jest zatrzymać się z Nim i jak Umiłowany Uczeń oprzeć głowę na Jego piersi (por. J 13, 25), poczuć dotknięcie nieskończoną miłością Jego Serca. Jeżeli chrześcijaństwo ma się wyróżniać w naszych czasach przede wszystkim „sztuką modlitwy”, jak nie odczuwać odnowionej potrzeby dłuższego zatrzymania się przed Chrystusem obecnym w Najświętszym Sakramencie na duchowej rozmowie, na cichej adoracji w postawie pełnej miłości? Ileż to razy, moi drodzy Bracia i Siostry, przeżywałem to doświadczenie i otrzymałem dzięki niemu siłę, pociechę i wsparcie!
Wezwani do dziękczynienia
Ponieważ jeden jest chleb, przeto my, liczni, tworzymy jedno ciało. Wszyscy bowiem bierzemy z tego samego chleba (1 Kor 10, 17). To Jezus obecny w tajemnicy Eucharystii buduje Kościół. To Kościół, sprawujący codziennie Mszę św. - daje nam jak najlepsza Matka - Jezusa Chrystusa.
Eucharystia to również wezwanie skierowane do nas, byśmy trwali w postawie dziękczynienia i uwielbienia Boga za to, że zechciał być obecny pośród swego ludu. Chętnie śpiewamy: Zagrody nasze widzieć przychodzi i jak się Jego dzieciom powodzi. Wiemy, że nie wszystkim jego dzieciom dobrze się powodzi. Oby miłosierny Bóg poruszył serca bogatych, by z serca wspierali materialnie ubogich. Pan Jezus darząc nas sobą, zaprasza nas do hojności: Cokolwiek czynicie, z serca wykonujcie jak dla Pana, a nie dla ludzi, świadomi, że od Pana otrzymacie dziedzictwo wiekuiste jako zapłatę (Kol 3, 23).
Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata (J 6, 51). Gdy oddalamy się od Jezusa, wtedy w naszym sercu nie ma prawdziwego życia. Pełni egoistycznych uczuć boimy się, by czegoś nie utracić. Liczymy tylko na siebie i boimy się zapominać o sobie. Tylko ten, kto przyjmuje Jezusa jako pokarm, napełniony jest Bożą miłością i chętnie się nią dzieli ze swymi braćmi.
Czasem Bóg nas próbuje jak lud wybrany na pustyni, byśmy umierali z głodu i pragnienia Jego słowa i Jego Ciała. To właśnie przez bolesną drogę duchowego strapienia czy cierpienia fizycznego, przyprowadza nas do siebie, byśmy zaczerpnęli z Jego źródła, które nigdy nie wysycha. Tylko na pustyni, na „ziemi suchej”, gdzie człowiek sam nic już nie znajduje i zdany jest bez reszty na Boga - Chleb z nieba i słowo Boże stają się jedynym pożywieniem, przywracając sens naszemu życiu ludzi powołanych do miłości.