Językowe niechlujstwo
Wystarczyły dwa tygodnie na obozie, aby Julek zaczął przeklinać, a w jego sposobie wysławiania zagościły niepoprawna wymowa oraz językowe niechlujstwo. Brzydkie wyrazy były nie do uniknięcia, lecz rodzice potrafili sobie z nimi radzić.
– Co ci przyjdzie z tego, że przeklinasz? – przestrzegał tato, który wiele razy wyjeżdżał na obozy i pamiętał, jak łatwo mogą przyplątać się złe nawyki. – Takie niekulturalne zachowanie źle świadczy nie tylko o tobie, ale i o nas. A czy wnosi coś pozytywnego? Możesz co najwyżej zrazić do siebie otoczenie.
– Jeżeli jeszcze raz ci się wyrwie, rodzice dadzą ci karę. Nie mów tak więcej – powiedziała starszemu bratu Oktawia. – Zresztą, zupełnie to do ciebie nie pasuje.
O ile potyczkę z brzydkimi słowami wygrali dość łatwo, o tyle przeciw niestarannej wymowie chłopca rodzicom przyszło zmobilizować więcej wysiłku.
– Szłem schodami, bo winda dziwnie jeździ – oznajmił wieczorem Julek. – Co robiłeś? – spytała mama. – Nie mówi się szłem, tylko szedłem.
Tato stwierdził, że uszkodzenie windy należy zgłosić do serwisu. Ale jak? – Widzisz? Na drzwiach windy jest informacja, dokąd dzwonić w razie awarii. Wykręcaj numer. Po drugiej stronie słuchawki uprzejmy, ale zdziwiony głos zarejestrował zdarzenie, a chłopcu od razu przypomniały się zajęcia ze szkoły, na których uczyli się wzywać pomocy. – W czym mogę pomóż? – spytała sprzedawczyni w sklepie, kiedy w ostatni tydzień wakacji Oktawia wybrała się na zakupy przed pierwszym dzwonkiem. – A może taki swetr, beżowy? – proponowała pani. I choć naprawdę starała się być uczynna, dziewczynka nic w końcu nie wybrała.
– Jaki chłodny wiater. Stanij tu – zawołał chłopiec do siostry, gdy w kolejnym sklepie zatrzymał się pod klimatyzatorem. Usłyszawszy to mama, od razu go poprawiła, choć Julek zupełnie nie rozumiał, dlaczego. – Oj, mamo – stęknął. – Przecież wiem. – Skoro wiesz, to dlaczego tak mówisz?
Dzieci z zainteresowaniem obserwowały podróżnych oczekujących w hali dworca, stojąc w długiej kolejce do kasy, aby zwrócić bilet kolejowy dziadków.
– Posłuchaj. Tam, na lewo... – szepnęła Oktawia.
Pani w okienku poczerwieniała, najpewniej ze wstydu, a starszy pan spokojnym tonem, ale tak, żeby wszyscy słyszeli, tłumaczył jej, iż używanie w codziennej pracy takich słów jak: „dzień dobry”, „proszę”, „dziękuję” stanowi element osobistej kultury i wcale nic nie kosztuje. Ludzie w kolejce od razu nadstawili ucha, ktoś rzucił jakąś złośliwą uwagę, ktoś inny zachichotał.
Przed kolacją dzieci oglądały zdjęcia ze Światowych Dni Młodzieży, wpatrując się w fotografię papieża Franciszka, zrobioną na trasie przejazdu. – Włączysz radio? – poprosił tato. – Już włączam – odparł chłopiec. – Widzisz? Jak chcesz, potrafisz mówić starannie. Dlaczego się nie pilnujesz?
Akurat nadawano reportaż. Bohaterem był obcokrajowiec mieszkający w Polsce. I choć mówił z wyraźnym akcentem, niepewnie, to na Julku duże wrażenie wywarły jego starania o poprawną wymowę. Człowiek ów lubił, nie zaś lubiał, spóźniał się nie spaźniał...
– Wspominałeś, że na wsi koledzy kuzyna mówią niepoprawnie. Tymczasem sam zaczynasz mówić bardzo podobnie. Co gorsza, robisz tak z lenistwa, bo choć ma cię kto poprawiać, ty nadal postępujesz po swojemu. Kiedy pójdziesz do nowej szkoły, możesz być źle odebrany. Jak ta pani w kasie.
– Kółko informatyczne, zajęcia z konstruowania robotów... – Julek wybierał dla siebie dodatkowe aktywności na zbliżający się rok szkolny.
– Dodajmy do tego udział w olimpiadzie przedmiotowej – zaproponował tato. Chłopiec chętnie się zgodził.
– Nie możemy też zapominać o starannym mówieniu oraz ładnym piśmie. Dlatego umawiamy się na przeczytanie co najmniej jednej książki miesięcznie spoza listy lektur. To z pewnością ci pomoże.