Być razem
Boże Narodzenie było tuż-tuż. W adwentowym wieńcu paliły się już wszystkie cztery świece. Brakowało jeszcze cioci Marty wraz z małym Timem oraz wujkiem Peterem, ale samolot z Glasgow odlatywał dopiero w Wigilię rano.
Zosia nie mogła już doczekać się Świąt. Ochoczo brała udział w przygotowaniach, pomagając przy wypiekach, zakupach, no i oczywiście sprzątaniu. Zupełnie odwrotnie Jagna. W tym roku wyraźnie zmuszała się do czegokolwiek, a jej głowę zaprzątały telefony od koleżanek i tajemnicze esemesy.
– Po co piszesz list do Świętego Mikołaja? – spytała niedawno, dziś zaś marudziła. – Czy trzeba robić ozdoby na choinkę?
Zaaferowani rodzice chyba nie dostrzegali zachowania starszej córki. Zresztą, przy dorosłych Jagna starała się mniej narzekać. Inaczej pod choinką znalazłaby rózgę – pomyślała Zosia.
Po kolacji grały w grę planszową. Niestety, znów zadzwoniła komórka. Jagna rozmawiała, równocześnie przesuwając pionkiem, a do Zosi uszu docierały fragmenty tego, co mówiła koleżanka:
– Masz już prezenty dla wszystkich?
– Właśnie nie. Muszę jeszcze coś wymyślić dla ciotki. Pojutrze przylatuje z Glasgow.
– Ale ci fajnie. Ja w te święta nie zobaczę swojej ulubionej cioci. I w ogóle, tata chyba nie dostanie urlopu...
– Daj spokój. Nic, tylko piekę dziś pierniki. A młoda – tu Jagna spojrzała na Zosię – dopomina się jeszcze o ozdoby choinkowe.
Nieprawda – chciała zaprotestować dziewczynka... W słuchawce znów odezwała się koleżanka:
– Przecież to miło wspólnie przygotowywać święta. Chciałabym być na twoim miejscu... Jagna, co z tobą. Tylko narzekasz – głos w słuchawce urwał się, gdyż starsza siostra wyszła na chwilę po coś do kuchni; gdy wróciła, połączenie zostało już zakończone. Ozdoby choinkowe Zosia robiła więc sama. Nazajutrz, zaraz po powrocie z rorat, Jagna wybrała się do miasta po upominek dla cioci. W domu zjawiła się dopiero po południu. Wieczorem w rytm świątecznych przebojów ubrali drzewko.
Nadeszła Wigilia. Od rana ostatnie przygotowania do wieczerzy. Radosny nastrój musiał udzielić się również i siostrze, bo choć nie rozstawała się z komórką, wciąż wysyłając i odbierając esemesy, to powierzane jej zadania wykonywała bez ociągania.
– Dzwoniła ciocia Marta – oznajmiła zaniepokojona mama. – Panują bardzo złe warunki atmosferyczne. Samolot ma opóźnienie.
Jagna upiła łyk herbaty, zaparzonej przez Zosię i odstawiając kubek, skrzywiła się.
– Za dużo cytryny.
– A ty cały czas narzekasz...
Siostra zmarszczyła groźnie brwi i pewnie wywiązałaby się sprzeczka, gdyby nie dziadek.
– Czy wsłuchiwałyście się uważnie w dzisiejsze informacje radiowe? – zapytał. – Wymieniają tych, którzy Wigilię będą musieli spędzić z dala od domu. Żołnierze na misjach, marynarze… Kiedy pracowałem na kolei, często zdarzało się, iż w któryś dzień Świąt byłem w pracy, a nie z bliskimi. Jesteście już duże. Chciałbym, abyście umiały docenić, że możemy być tu wszyscy razem i wspólnie przeżyć Boże Narodzenie. Zawstydzona Jagna spuściła oczy.
– Beautiful, how lovely – słychać było przez zamknięte drzwi dochodzący z korytarza głos wujka Petera.
– Wczoraj… tak, wczoraj, bo przecież dziś jest już Boże Narodzenie, ledwo zdążyli na Wigilię – rozmyślała Zosia – Wujek wszystkiemu się dziwi. W jego kraju Święta nie mają tak uroczystego charakteru. A kazanie na pasterce okazało się w sam raz dla mnie i Jagny.
Rzeczywiście. Podczas nabożeństwa ksiądz zachęcał do tego, by cieszyć się narodzonym Mesjaszem oraz sobą nawzajem. Dzień był pełen wrażeń, a kolejne zapowiadały się nie mniej atrakcyjnie. Święta spędzą ciekawie. Zamiast siedzieć przy stole i oglądać telewizję, pójdą na spacer i na pewno będą z sobą rozmawiać – w końcu jest tyle do opowiedzenia.