Niezawodna orędowniczka
Kilka lat temu upadłam fatalnie na betonowy krawężnik i stłukłam sobie bardzo lewą nogę w udzie. W pierwszej chwili myślałam, że nastąpiło złamanie lub pęknięcie kości, ale po badaniach okazało się, że jest tylko duże stłuczenie z uszkodzeniem mięśnia udowego. Oprócz bólu krwiak był przez całą nogę aż do stopy, a noga była cała fioletowa. Wyglądało to bardzo nieciekawie.
Zaczęłam się modlić za wstawiennictwem Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny. Wiedziałam, że z zawodu była pielęgniarką, więc pomyślałam, ż ona zrozumie wagę sytuacji. Prosiłam, by nie doszło do psucia się kości i by zregenerował się uszkodzony mięsień. Bałam się interwencji lekarskiej, w życiu miałam kilka operacji. Obiecałam Rozalii, że jeśli mi pomoże, złożę świadectwo w „Posłańcu Serca Jezusowego”. Bóg wysłuchał prośby Rozalii, noga w ciągu dwóch tygodni wyzdrowiała i dotąd jest w porządku. Zregenerował się też mięsień.
Życie biegło naprzód, a ja wciąż odkładałam podziękowanie. Zwykła ludzka niewdzięczność i niekonsekwencja. Aż tu w tym roku zaczął mnie boleć duży palec u drugiej nogi. Stosowałam różne medykamenty, ale nie pomagały. Zaczęłam się martwić, ponieważ mam cukrzycę i tzw. stopę cukrzycową. Niektórzy straszyli mnie amputacją palca itp. Wtedy przypomniałam sobie o Rozalii. Było mi głupio, że nie wywiązałam się z jednej obietnicy, a chcę znów prosić o pomoc. Pomyślałam jednak, że święci nie są tak wyrachowani jak my ludzie. No i poprosiłam moją niezawodną orędowniczkę Rozalię o pomoc. Przyszła bardzo szybko, bo już w nocy odczułam znaczną ulgę, przestałam brać leki przeciwbólowe, a palec szybko się zagoił i mogę normalnie chodzić.
Bogu niech będą dzięki za dwukrotną pomoc okazaną mi przez wstawiennictwo Służebnicy Bożej Rozalii Celakówny. Modlę się o jej beatyfikację, a razem z nią o to, by każda rodzina i cała Ojczyzna na nowo została poświęcona Najświętszemu Sercu Pana Jezusa.