Niestrudzony misjonarz - św. Franciszek Ksawery

03 gru 2011
ks. Marek Wójtowicz SJ
 

Nie dla nagrody kocham Cię, mój Panie! Lecz tak, jak Ty mnie ukochałeś, Boże, chce Ciebie serce kochać, ile może! Tyś Król mój, Bóg mój, jedyna ostoja! Innej pobudki nie zna miłość moja. (św. Franciszek Ksawery)

Franciszek urodził się na zamku Xavier (Hiszpania) 7 IV 1506 r. Jego ojciec był doktorem uniwersytetu w Bolonii. W domu rodzinnym otrzymał staranne wychowanie religijne. Każdego dnia wieczorem wszyscy domownicy modlili się przy krzyżu w zamkowej kaplicy. Gdy miał dziewięć lat, zmarł jego ojciec, dlatego wychowaniem chłopca zajmowała się matka oraz krewni. W 1525 r. został wysłany na studia do Paryża, gdzie na Sorbonie uzyskał tytuł magistra filozofii i teologii.

 

Trudna przyjaźń

Podczas pobytu w Paryżu Franciszek myślał o zrobieniu kościelnej kariery. Chciał ubiegać się o miejsce w Kapitule Pampeluny, zapewniając sobie spokojne i dostatnie życie. Z pewnością tak by się stało, gdyby nie spotkanie ze starszym i tajemniczym Baskiem Ignacym Loyolą, który wtedy studiował w Paryżu. Zamieszkali w tym samym kolegium św. Barbary. Na początku ich wzajemne relacje nie układały się najlepiej. Początkowo młodszy o dziesięć lat od Ignacego Franciszek patrzył na tego dziwnego przybysza z góry, widząc, jak utykając na jedną nogę, udaje się na lekcje łaciny z dziećmi. Jednakowoż podziwiał jego pokorę.

Franciszek długo opierał się człowiekowi, który swoim duchowym doświadczeniem zdobywał dla Boga profesorów uczelni, a nawet samego jej rektora. Tymczasem Ignacy, widząc niezwykłą szlachetność i męstwo Franciszka, postępował z nim jak doświadczony pedagog: był mu życzliwy, a nawet pożyczał mu pieniądze, nie oczekując ich zwrotu, gdy jego młodszy kolega znajdował się w finansowych tarapatach. Franciszek lubił bowiem studenckie życie, rozrywki i sport. Wciąż myślał o objęciu zapewniającej stabilizację kościelnej posady… Gdy o tym wspominał, Ignacy wiele razy powtarzał mu zdanie z Ewangelii: Cóż za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł? (Mt 16, 26). Po wielu latach Ignacy wyznał, że Franciszek był najtwardszą gliną, jaką trzymał w rękach.

 

Zdobyty przez Chrystusa

Przełom duchowy w życiu Franciszka Ksawerego nastąpił, gdy w końcu zdecydował się odprawić pod kierunkiem Ignacego trzydziestodniowe Ćwiczenia duchowne. To one, dzięki gorliwej modlitwie Franciszka, całkowicie odmieniły jego życie. Podobnie jak św. Paweł został pochwycony przez Jezusa Chrystusa i odtąd chciał już żyć wyłącznie dla Niego. Przemieniony Jego miłością pragnął służyć w Jego Królestwie. Otrzymał od Boga nowe oczy, by widzieć Go we wszystkich rzeczach, i serce płonące wielkoduszną miłością, by zapragnąć zbawienia wszystkich ludzi.

Ważnym wydarzeniem były śluby ubóstwa i posłuszeństwa, jakie Ignacy, Franciszek Ksawery i inni pierwsi towarzysze złożyli w kaplicy na Montmartre w Paryżu 15 VIII 1534 r. w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. W 1537 r. przyjaciele w Panu przyjęli święcenia kapłańskie w Wenecji i planowali udać się do Ziemi Świętej, by pozyskiwać dla Chrystusa niewiernych. W oczekiwaniu na statek zaczęli z wielkim powodzeniem głosić kazania i wykładać katechizm w różnych miastach włoskich. Gdy okazało się, że w ciągu roku żaden okręt nie mógł wypłynąć na morze z powodu wojny Wenecji z Turcją, postanowili udać się do Rzymu, by oddać się do dyspozycji papieża. Pan chciał, by to właśnie Rzym był dla nich Jerozolimą, a misyjnym obszarem cały świat. Ojciec Święty zaczął rozsyłać pierwszych towarzyszy Ignacego w różne miejsca Italii wymagające nowej ewangelizacji. Św. Ignacy był przekonany, że Namiestnik Chrystusa na ziemi najlepiej zna potrzeby Kościoła. Tak rodził się zakon – Towarzystwo Jezusowe (zatwierdzony w 1540 r.), w którego Konstytucjach zapisano posłuszeństwo papieżowi w sprawach misji.

 

Wyprawa do Indii

Wkrótce król Portugalii poprosił Ignacego, by wysłał kilku jezuitów do Indii. Ten, który miał pojechać jako pierwszy, rozchorował się, a ponieważ sprawa była pilna, Ignacy poprosił Franciszka, by udał się na Wschód. Franciszek wyraził zgodę. Podróż statkiem do Indii w niezwykle trudnych warunkach trwała kilkanaście miesięcy. Podczas rejsu Franciszek chętnie służył chorym, był bardzo serdeczny i pocieszał strapionych. W końcu, w maju 1542 r., dotarł do Goa i od razu rozpoczął duszpasterskie żniwo. Głosił kazania, uczył katechizmu dzieci, udzielał sakramentów świętych. Choć był przygotowany na wielkie trudy, przyszło mu zaznać cierpień większych, niż mógł sobie wyobrazić: gdy musiał przedzierać się przez morze błota, gdy zapadał się w śniegowe zaspy, gdy wkraczał w rejony lokalnych konfliktów i znosił niewygody narażony na niebezpieczeństwa ze strony rozbójników, piratów i kanibali, zagrożony przez drapieżne zwierzęta i jadowite węże . Znosił wszystko cierpliwie i z radością, bo czynił to dla swego Króla Jezusa Chrystusa. Dotarł na wyspy archipelagu Moluki, a potem do Japonii, gdzie był pierwszym chrześcijańskim misjonarzem. Pobyt tam był niezwykle trudny i niebezpieczny. Kroniki podają, że nieraz przemierzał ośnieżone drogi boso.

Dzisiaj już nie pojmujemy, jak wielkie było pragnienie świętego z zamku Xavier, by ogień Bożej miłości objął cały świat! Dużo piszemy i mówimy o potrzebie zrozumienia zjawiska wielokulturowości i o dialogu. Podobni jesteśmy do owych paryskich profesorów z Sorbony, pełnych ludzkiej wiedzy, a nie Bożej mądrości. Do nich apelował o. Franciszek Ksawery, by wreszcie otworzyli swoje serca na wolę Pana względem nich. Pragnął, by wszyscy ludzie, którzy odkryli, jak bardzo zostali obdarowani przez Chrystusa, umieli hojnie odpowiedzieć na wezwanie Króla wieków.

Franciszek wysyłał do Ignacego listy, prosząc o przysłanie nowych zastępów jezuitów, by podołać ogromnym potrzebom. Jego marzeniem było dotarcie na dwór cesarza Chin, by pozyskać ten wielki kraj dla Chrystusa. Chociaż coraz częściej zaczynał podupadać na zdrowiu, nie zrezygnował ze swego planu i z kilku towarzyszącymi mu osobami udał się w kierunku upragnionych Chin. Gdy dotarł na wyspę Sancian znajdującą się u ich wrót, stan jego zdrowia gwałtownie się pogorszył, dokuczała mu wysoka gorączka. Wyczerpany misyjnym trudem Franciszek gorąco modlił się do Pana: Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nade mną grzesznikiem. Niestrudzony misjonarz 3 XII 1552 r. oddał ducha Bogu, odchodząc z Imieniem Jezus na ustach. Gdy po upływie roku do rodziny dotarła wiadomość o jego śmierci, przypomniano sobie, że właśnie tego dnia na postaci Jezusa ukrzyżowanego w kaplicy na zamku Xavier zauważono krople krwi. Papież ogłosił św. Franciszka Ksawerego patronem misji katolickich.

 

Warto odwiedzić