Droga (do) Serca - comiesięczne spotkanie grupy AM - materiały

26 paź 2021
ks. Robert Więcek SJ
 

Myśl, która przyświecać będzie naszym tegorocznym spotkaniom formacyjnym, brzmi Na początku jest MIŁOŚĆ… W Prologu św. Jan Apostoł napisał: Na początku było słowo… co można bez błędu tłumaczyć także: na początku jest miłość! Bez miłości nie ma życia. Jej brak sprawia, że karłowaciejemy.

Serce stanowi Centrum – dla nas, członków Apostolstwa Modlitwy, to odniesienie do Serca Bożego. W Nim się zanurzamy, Je kontemplujemy, z Niego czerpiemy, także w posłudze naszej modlitwy za Ojca Świętego, w jego intencjach i intencjach Kościoła. Tak więc u początku naszej drogi Apostolstwa Modlitwy jest miłość, i na tyle, na ile jest, na tyle jesteśmy wspólnotą Kościoła.

To od serca rozchodzi się (dzięki jego działaniu – pulsowaniu) do każdego zakątka naszego ciała to, co jest potrzebne. Ono stanowi ośrodek centralny sieci żył i tętnic. Całość jest niezbędna do życia, by otrzymać to, co w danej chwili jest potrzebne.

W październiku zapraszamy do spojrzenia na tę początkową Miłość – rzekłbym źródlaną, wszak z jedynego i najlepszego Źródła wypływającą. Bóg kocha nas we wszystkim. Dał nam cały świat. Dał nam braci i siostry i nas takimi uczynił.

W jaki sposób dokonuje się to odkrywanie Bożej miłości? Jednym ze znanych i raczej najbardziej rozpowszechnionych sposobów w Apostolstwie Modlitwy jest modlitwa różańcowa.

Zadanie: Zadajmy sobie pytanie: czym ona jest – i to nie w ogólności, nie poprzez piękne opracowania, ale czym jest ta modlitwa dla mnie jako członka Apostolstwa Modlitwy? Warto się tym podzielić. Bo modlitwa najmilsza Bogu to modlitwa świadoma – wiem, przed kim staję, z kim się spotykam, i wiem, co rozważam.

W dwudziestu tajemnicach różańcowych objawiona nam zostaje tajemnica miłości Boga do człowieka… Ojca, który nas tak umiłował, że Syna swego Jednorodzonego nam zesłał, abyśmy mieli życie wieczne (J 3, 16). To wierne ich rozważanie pomaga nam w dostrzeżeniu Boga obecnego dzień za dniem, krok za krokiem, wydarzenie za wydarzeniem… Te zwykłe i niezwykłe przeplatają się ze sobą, tudzież święte i nieświęte, zdrowe i chore, znane i nieznane…

Pamiętajmy myśl św. Ignacego Loyoli, którego Rok Jubileuszowy obchodzimy, a która nakieruje nas na mądre i pokorne odmawianie różańca: Bo nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadawala i nasyca duszę (Ćwiczenia duchowe, nr 2). W tym miejscu możemy podzielić się tym, jak każdy z nas rozumie tę intuicję Ojca Ignacego.

Tekst Ewangelii: Łk 1, 26-38 i refleksja:

W szóstym miesiącu posłał Bóg anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Wszedłszy do Niej, [anioł] rzekł: „Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą”. Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: „Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca”. Na to Maryja rzekła do anioła: „Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?”. Anioł Jej odpowiedział: „Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego”.  Na to rzekła Maryja: „Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego”. Wtedy odszedł od Niej anioł.

Na początku była/jest miłość. Była ona u Boga i Bóg nią był. Ta Ewangelia jest  autoportretem Miłości. Tej prawdziwej, sięgającej i przemieniającej do głębi. Z niej wypływa i ku niej prowadzi. Miłość, która jest cierpliwa i która pyta, mając wszelkie odpowiedzi. Miłość, która daje/rozdaje/dzieli się, która nic dla siebie nie zostawia, bo ma wszystko.

Bóg wychodzi do człowieka, zstępuje, bo miłość zstępuje, umniejsza się, w jakiś sposób poniża się, bo zraniony człowiek nie może się wznieść. Tylko zraniony miłością podnosi głowę i słyszy (nasłuchując) pozdrowienie miłości: Bądź radosny, bo oto przychodzi On. Miłość nie kocha abstrakcyjnego każdego, abstrakcyjnych wszystkich. Ma konkretną twarz, historię, jedyne imię. To geografia miłości. To fizjonomia miłości.

Uwierzyć słowu miłości, pełna łaski, wypełniona pełnią, pełność, obfitość, bo miłość nie ma miary. Bezmiar jest jej miarą. Tylko uwierzyć, aż uwierzyć.

Zmieszanie! Zdumienie! Zadziwienie! To początek działania miłości! Słowa nie usłyszane. wymarzone, ale zaskakujące tak, że przerażają. Upragnione, ale odsuwane, bo wydające się być niewiarygodne. Rozważała w swym sercu. Miłość nie biegnie na oślep, nie rzuca się w przepaść. Słucha, słucha także swego serca, rozumu, ciała. Dialog miłości trwa. Dialog miłości jest twórczy i wierny.

Cóż za perspektywa?! Otworzyć się na ten horyzont to całkowicie się zagubić! Poddać się jemu to stracić głowę, stracić punkt odniesienia, zatracić się, i wszystko staje się możliwe. Będziesz matką Syna Bożego! Miłość przemienia moją małość, kruchość w dotyk przemieniający. Bezpłodność Elżbiety przemienia się w radość matki.

Miłość ta jest płodna, nie zamknięta w sobie, bo taka jest definicja płodności. Daje się, by coś nowego się wydarzyło. Sterylność jest jej zaprzeczeniem. Klimat egoizmu dusi ją, tłamsi, zabija. Jakże ona żywa, twórcza, zgadująca w lot. Jakże odważna!

Na miłość odpowiada się miłością odpowiedzialną. Nie taką, która zna wszystko, nie mogącą wszystko przewidzieć, ale pewną, iż dla Boga nie ma nic niemożliwego, czyli oto ja, niech mi się stanie według słowa Twego! Ta miłość nawiedza. Widzi sytuację Elżbiety. Jest w niej obecna, bo uwierzyła!  I tyle! I taka! Nic dodać, nic ująć! Tylko się przyjrzeć!

Rozważmy teraz wspólnie I tajemnicę radosną, tj. Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny właśnie w tajemnicy nieskończonej miłości Boga, który staje się człowiekiem, przyjmuje takie ciało jak moje, wchodzi w moje życie i czyni z niego historię zbawienia. Niech pojedyncze osoby wypowiadają jedną część Pozdrowienia anielskiego, a drugą reszta grupy. A sercu pozwólmy, by przytuliło się do takiego Boga, by przylgnęło do Jego Serca – tak ludzkiego i tak boskiego. Także niech biją nasze serca ku czci Matki Bożej, która najlepiej zna tę Miłość i nam ją daje.

Zadanie: Modlitwa ma przekładać się na język codzienności – jak to u Boga widzimy, który rzekł, i stało się… jeśli bowiem nie przeradza się w zmianę sposobu myślenia i działania, to do kogo się zwracamy? A jeśli nawet do Boga, to czy pozwalamy Mu, by przemieniał nas? W tym miesiącu dobrze byłoby przyjrzeć się poszczególnym tajemnicom i odnieść każdą do konkretnego wydarzenia ze swojego własnego życia. Zanotować w notatniku duchowym te odkrycia, bo są godne zanotowania i przypominania sobie od czasu do czasu o Bogu obecnym i działającym w historii mego życia, w mojej przeszłości i teraźniejszości. Warto byłoby też w naszych rozmowach zająć się Bogiem objawiającym się w świecie, w ludzkości i w każdej osobie – to pomoże nam ograniczyć czy wręcz wyeliminować widzenie samego zła, narzekania, biadolenia, osądzania itp. itd.

Kto wie, może zrodzi się w sercu postanowienie na ten miesiąc? Pamiętajmy: im bardziej konkretne tym bardziej rzeczowe i mogące przynieść wymierne owoce. Oczywiście niech to będzie proste, bo nie chodzi o nakładanie za dużej ilości ciężarów, wszak dosyć ma dzień swojej biedy.

Na koniec pomódlmy się w intencji, którą na październik dał nam papież: … aby każdy ochrzczony był włączony w ewangelizację, gotowy do misji poprzez świadectwo życia mającego smak Ewangelii. Niech to będzie modlitwa spontaniczna, w której w świetle tej prośby widzimy siebie samych, rodziny, małżeństwa, parafię, Ojczyznę i Kościół.

Odmówmy Ojcze nasz.

 

Warto odwiedzić