Idźcie do Józefa!
Kiedy w upalny dzień lipcowy zajrzałam do schowanej w podwórcu księgarni Wydawnictwa WAM, nie byłam w najlepszym nastroju. Kilka dni wcześniej straciłam pracę i na pewno nie było mnie stać na zakup tak luksusowego artykułu, jak książka. Ale należę do pokolenia ludzi ceniących słowo pisane, i to w formie jak najbardziej namacalnej – pachnącej farbą drukarską na mięsistej fakturze papieru, zachwycającej często okładką książki.
Snułam się wśród regałów, kiedy mój wzrok padł na znajomy widok: okładkę jednej z książek zdobił obraz św. Józefa z krakowskiego klasztoru sióstr bernardynek. Sięgnęłam po książkę – i wyszłam z księgarni razem z nią. W domu w ciągu jednego dnia przeczytałam jej pierwszą część, złożoną z 50 świadectw cudów dokonanych za sprawą tego niezwykłego opiekuna i pośrednika. Zadziwia różnorodność uzyskanych łask – od nawróceń, uzdrowień, poprzez znalezienie pracy, mieszkania i współmałżonka, uratowanie rodziny aż po uspokojenie hałaśliwych sąsiadów i naprawę komputera. Święty Józef okazuje się patronem w sprawach beznadziejnych z naszego ludzkiego punktu widzenia. Pojawia się w życiu strapionego nieoczekiwanie, czasem za sprawą innego człowieka, czasem niezwykłego zbiegu okoliczności, aby pomóc mu rozwiązać problemy. Trzeba go tylko z pokorą o tę pomoc poprosić. Pomocne mogą być liczne modlitwy zamieszczone w drugiej części książki. Wśród nich uwagę zwraca znana od połowy XVII w. septenna, czyli nabożeństwo praktykowane przez siedem kolejnych dni lub siedem śród przed uroczystością św. Józefa (19 marca) oraz „Telegram” dla wybłagania szybkiego ratunku w nagłych lub beznadziejnych sytuacjach.
Nie pamiętamy i nie myślimy o tym milczącym Świętym, a przecież to jego droga życia, przypomniana we wstępie do książki Cuda świętego Józefa. Świadectwa i modlitwy przez Katarzynę Pytlarz (która razem z Elżbietą Polak i siostrami bernardynkami zebrała i przygotowała do druku cały obfity materiał), może się stać wzorem dla każdego z nas. Prostolinijna lojalność względem Boga, prawość intencji, szczera miłość bliźniego niezakłócana rozbujaną miłością własną, umiejętność poświęcania i usuwania się na drugi plan to nie są przymioty bliskie współczesnemu człowiekowi, napędzanemu zwykle pychą, egoizmem i troską o wszelkie dobra i zaszczyty tego świata. Od Józefa możemy się uczyć wypełniania naszej misji rodziców i członków wspólnoty, a misja to służebna. Przypomniał o tym Jan Paweł II w adhortacji Redemptor custos: [Józef] posłużył się władzą, przysługującą mu prawnie w świętej Rodzinie, aby złożyć całkowity dar z siebie, ze swego życia, ze swej pracy. Za jego przykładem i my winniśmy uczyć się traktować swoją wszelką władzę za przywilej świadczenia drugim większej dobroci i służenia im w każdy możliwy sposób. Rodzina to najmniejsza wspólnota i ona przede wszystkim winna być polem naszego działania. Opiekun Świętej Rodziny może nam niezawodnie pomóc w kierowaniu i byciu dobrym członkiem naszej wspólnoty rodzinnej. Jednak i inne wspólnoty: pracownicze, towarzyskie, zakonne powinny doświadczać naszego działania wspieranego pomocą św. Józefa. Znamienne jest, iż zarówno św. Teresa z Avili, reformatorka karmelitanek, jak i matka Teresa Potocka, założycielka Zgromadzenia Matki Bożej Miłosierdzia, do którego to zgromadzenia Opatrzność skierowała s. Faustynę Kowalską, wielką czcią otaczały św. Józefa. W klasztorach karmelitanek bosych św. Józef był uważany za ojca, który skutecznie troszczy się o wszystkie potrzeby: materialne i duchowe. Przypomniana we wstępie św. Teresa od Jezusa pisała w swojej autobiografii warte nie tylko zastanowienia słowa: Obrałam sobie za orędownika i patrona chwalebnego św. Józefa, usilnie mu się polecając… Temu chwalebnemu Świętemu, jak o tym wiem z własnego doświadczenia, Pan dał władzę wspomagania nas we wszystkich naszych potrzebach (…). Nigdy jeszcze nie spotkałam nikogo, kto by prawdziwie miał do niego nabożeństwo i szczególną mu cześć oddawał, a nie osiągnął coraz większych korzyści w cnocie, bo on w sposób dziwnie skuteczny wspomaga każdą duszę, która mu się poleca (…). Proszę tylko dla miłości Boga każdego, kto by mi nie wierzył, niech spróbuje, a z własnego doświadczenia się przekona, jak dobra i pożyteczna to rzecz polecać się temu chwalebnemu Patriarsze i go czcić. Wszystkie założone przez nią klasztory były pod wezwaniem św. Józefa. Podobnie matka Potocka, poszukując nowego lokum dla swojej fundacji, razem z siostrami modlitewny szturm do św. Józefa o pomoc w rozwiązaniu problemu przypuściła. Święty Patriarcha nie pozostał głuchy na prośby. W latach 1890-1893 w podkrakowskich Łagiewnikach wzniesiono z darowizny księcia Aleksandra Lubomirskiego klasztor, w dowód wdzięczności nazwany przez siostry Józefowem, a dziś znany jako ośrodek szerzenia kultu Bożego Miłosierdzia.
Poświęconą posłannictwu św. Józefa w życiu Chrystusa i Kościoła adhortację Redemptoris custos z 1989 r. znajdziemy w aneksie książki. Poprzedza ją encyklika papieża Leona XIII Quamquam pluries o nabożeństwie do św. Józefa. Ogłoszona w 1889 r. encyklika przypomina zasługi św. Józefa jako opiekuna Kościoła, zachęcając jednocześnie do szczególnej modlitwy za pośrednictwem milczącego Świętego w trudnych czasach udręki: Ponadto, jako że sprawą wielkiej wagi jest to, by nabożeństwo do św. Józefa zakorzeniło się w codziennych pobożnych praktykach katolików, pragniemy, by lud chrześcijański był do niego zachęcany przede wszystkim przez Nasze słowa i autorytet.
Z własnego doświadczenia i ja zachęcam do gorącej modlitwy do św. Patriarchy. Poruszona świadectwami udałam się – zgodnie ze słowami biblijnego faraona (Rdz 41, 55) – w pokornej modlitwie do św. Józefa. Okazał się niezawodnym orędownikiem w sprawie mojej bezrobotności u Boga. Dziś mogę się cieszyć łaską zapewniającej mi nie tylko stabilizację materialną, ale i satysfakcjonującej pracy. Opieka św. Józefa jest dla mnie dowodem, iż każda szczera i gorąca prośba zanoszona we własnych strapieniach i w intencji bliźnich dotkniętych kłopotami znajduje posłuch u Boga, który nas nigdy nie opuszcza – musimy tylko chcieć to zauważyć. Zatem – idźmy w każdej sprawie do Józefa!