Ćwiczenie się w wolności
Czym jest wewnętrzna wolność? W duchowości o inspiracjach związanych z postacią św. Ignacego Loyoli mówi się o niej jako o takim uczuciowym oderwaniu, dystansie do osobistych skłonności i upodobań, iż ten, kto się nim cechuje, gotów jest wybrać którąkolwiek z przeciwnych opcji: bogactwo albo ubóstwo, zdrowie lub chorobę, długie lub krótkie życie itp. – w zależności od tego tylko, co byłoby milsze Bogu.
Człowiek, który posiadłby taką wewnętrzną dyspozycyjność wobec Boga, mógłby faktycznie korzystać z różnych dóbr danych mu w użytkowanie, jak ze środków, i te z nich jedynie stosować, które pewniej, bardziej niezawodnie wiodą go do celu – zbawienia. Jak jednak zdobyć taką dyspozycję ducha? Ma ona wiele wspólnego z ubóstwem. To z tej racji ubodzy w duchu są błogosławieni…
Być może nieraz słyszeliśmy pochwały wygłaszane na temat duchowego ubóstwa, ale jego sens nam gdzieś niknął, umykał. Tymczasem można by powiedzieć najprościej, iż oznacza ono wewnętrzne oderwanie od egoistycznych przywiązań, tendencji i gustów, dzięki czemu stajemy się zdolni wybrać również coś im przeciwnego. Wówczas dopiero bylibyśmy w stanie odkryć, że te przeciwne naszym zwykłym upodobaniom decyzje mogą być także dobre, ba, nawet niejednokrotnie lepsze. Jak mineralna woda, której walory łatwiej docenić w upalny dzień na odludziu, gdzie się jest pozbawionym ulubionych napojów.
Wolność jest więc tą otwartością, o której mówimy w zasadzie od początku. Nie ma innej drogi, żeby zakosztować ubóstwa, jak tylko zacząć żyć ubogo. Nie ma też po ludzku innego sposobu na osiągnięcie wewnętrznej wolności, jak ćwiczenie się w niej, to znaczy dokonywanie wyborów wbrew naszym zachciankom i preferencjom. Już tutaj następuje istotne rozstrzygnięcie priorytetów w naszym życiu: albo nasze postępowanie będzie kształtowało nasze uczucia, albo odwrotnie: uczucia nadadzą formę naszemu działaniu. Im więcej egoizmu odzwierciedla się w naszych uczuciach, tym mniej wolności będzie przejawiać nasze postępowanie. Jeśli więc uczucia sygnalizują nam różne ciasne i szkodliwe dla innych bądź dla nas przywiązania, mniej lub bardziej zamykające w sobie, to drzemiące w nas pragnienie wolności może wyzwolić impuls do transformacji uczuciowej. Możemy i powinniśmy jednocześnie o nią prosić Pana i Sprawcę wszelkiej pozytywnej przemiany w naszym życiu, nie zaniedbując wszelako własnych starań w tej sprawie.
Często boimy się tej przemiany, bo nam się wydaje, że duchowe ogołocenie z przywiązań, których nieuporządkowania jesteśmy nawet nierzadko świadomi, pozbawi nas czegoś cennego, okroi nasze istnienie z wielkiej wartości… Owszem, chodzi tutaj o zubożenie, jak wyżej powiedzieliśmy. Ale o zubożenie, które przypomina usunięcie z organizmu utajonych komórek nowotworowych. Kto, mając pozytywne rokowania, nie chciałby, żeby mu je wyciąć, choćby towarzyszyło temu cierpienie?