Byłaś
Matuchnie Pocieszenia znajdującej się w wielkim ołtarzu w kościele ojców jezuitów w Nowym Sączu składam publiczne podziękowanie – za wyratowanie od wyroku śmierci, ogłoszonego przez niemiecki sąd wojskowy (zaoczny w Berlinie) w dniu 14 maja 1941 r. i za szczęśliwy powrót do domu rodzinnego wraz z siostrą z obozu koncentracyjnego w Ravensbriick.
Obóz koncentracyjny. Wysiadać. Zapakowano nas w więzienne auto i zamknięto, prawie że bez powietrza – udusić się było można. Brama lagru. Psy wilczury krążą koło nas i zajadle ujadają. Gestapo – kobiety w czarnych pelerynach i kapiszonach, twarze złowrogie, jakąś zemstą pałające. Wszystkie wołają Piekło, piekło tu, piekło na ziemi... Rewizja, kąpiel, przebranie w pasiaki, trepki drewniane na nogi dają, włosy golą – biją, kopią. I widziałaś to Matko Boża Pocieszenia. Przy rewizji odebrano mi różaniec i obrazek i odeszłaś Matko ode mnie. Zabrali mi Cię – zostałam sama, ale Ty byłaś ze mną. Byłaś. Jedynym marzeniem i pragnieniem było odzyskać za wszelką cenę mój obrazek. Modlitwy nie ustawały – przy pracy ciężkiej kilofem czy łopatą, jedna modlitwa płynęła do Ciebie, Matko. I rok przeleciał jakby z bicza strzelił. Przypadkowo kolumna pracujących w tzw. „efektach” znalazła mój obrazek pomięty przy ubraniu i przyniesiono mi go z powrotem. Jaka była moja radość. Matko, Ty wiesz sama najlepiej – jak Cię okryłam pocałunkami, jak bardzo się radowałam i znów byłaś ze mną Matko Pocieszenia.
Przy wielkich obozowych rewizjach byłaś zaszyta w pasiak, potem, gdy rewizje ustały, zorganizowano zaraz wspólne modlitwy na bloku. Byłaś zawsze z nami Matko, przed tym obrazkiem tysiące biednych nieszczęśliwych więźniarek zanosiło proś by przed tron Twojego Syna. Ile łez widziałaś. Ile skarg słyszałaś. Ale widziałaś i słyszałaś nasze wspólne modlitwy, bo tęsknota za kościołem, za Komunią św. była wielka jak morze, a ogromne pragnienie przestąpienia progu świątyni Pańskiej i przyjęcia Komunii św. było codzienną modlitwą, codziennym westchnieniem. Ile razy słyszałaś Matko Pocieszenia: Tylko 5 minut pozwól nam Matko być w kościele, a potem rób z nami co chcesz, Matko. (...)
Tęsknota za kościołem i Komunią św. była drugim obozem serca naszego, która rzeźbiła dusze nasze, uszlachetniała i prowadziła drogą prostą do Matuchny Naszej Pocieszenia. Coraz więcej tęsknota wyżłabiała rowy boleści w naszych sercach – wspólne modlitwy żarliwe i gorące przebiły niebiosa. Matkę Pocieszenia poznały więźniarki z innych miast, jak z Wilna, Poznania, Gdańska, Sopotu, Płocka, Radomia, Częstochowy, Krakowa, Tarnowa i znane im były cuda czynione. Ty byłaś z nami Matko i wiesz najlepiej. Byłaś z nami w każdej godzinie w cierpieniu i radości, słyszałaś w naszych katakumbach obozowych pieśni śpiewane ku Twej czci podczas tych wspólnych modlitw, co dawało nam siły do przeżycia ciężkich ołowianych dni obozowych. (...)
Matka Boża Pocieszenia nas nie opuści. Blok, w którym mieszkałyśmy był poświęcony Najświętszemu Sercu Pana Jezusa. Nic się nam tu nie stanie, włos z głowy nam nie spadnie – wierzymy, że Bóg nas nie opuści. Selekcja... egzekucja... omija nas jawnie (...). Widać w oczach wszystkich zadowolenie – uśmiechnięte, zadowolone twarze, chociaż czekały aż trawa urośnie po deszczu, aby się posilić na śniadanie. Nic głód, nic chłosty, nic udręki, jeżeli wiara w nas jest silna, jeżeli Matka Pocieszenia z nami. Modlitwą i pracą karmimy się i jesteśmy szczęśliwe i zadowolone. (...)