Mocne wezwanie - 3 III 2024

01 mar 2024
ks. Stanisław Łucarz SJ
 

3. Niedziela Wielkiego Postu;
Ewangelia według św. Jana 2, 13-25

Ewangelia tej niedzieli może nas wprawić w zakłopotanie. Pan Jezus, który nie stosuje przemocy, o którym Pismo Święte mówi, że nie złamie trzciny nadłamanej i nie zagasi knotka o nikłym płomyku” (por. Iz 4, 23), wypędzając przekupniów ze świątyni, sprawia wrażenie, że właśnie sięga po przemoc.

Ewangelista mówi: sporządziwszy sobie bicz ze sznurków, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Czymże to jest, jeśli nie przemocą? Niektórzy z tego zachowania Jezusa wyciągają wnioski, które mają uzasadnić ich przemoc. Wszędzie tam, gdzie jest ona stosowana, ludzie próbują ją usprawiedliwiać jako coś koniecznego, a nawet przedstawiają jako coś dobrego. Bywa, że wykorzystują do tego przesłanie Jezusa. Dzisiejsza Ewangelia wydaje się do tego szczególnie nadawać. Stąd też trzeba uważnie przyjrzeć się temu, co robi Jezus. Jeśli bowiem naprawdę stosuje przemoc, to jest w sprzeczności z samym sobą. Przecież powiedział: Nie stawiajcie oporu złemu. Lecz jeśli cię kto uderzy w prawy policzek, nadstaw mu i drugi! (Mt 5, 39).

Żydowski kult świątynny – jak wiemy ze Starego Testamentu – polegał nie tylko na wznoszeniu modlitw, ale także na składaniu Bogu ofiar całopalnych ze zwierząt i potraw. Ponadto każdy Żyd był zobowiązany płacić podatek świątynny. W tamtych czasach Izrael był pod panowaniem pogańskich Rzymian, którzy bili własne monety. Jednakże nie mogły być one używane do płacenia podatku świątynnego, ponieważ nosiły wizerunki władców, którzy uważali się za bogów, a nawet wizerunki pogańskich bogów. Dla pobożnego Żyda byłoby to bluźnierstwo. Do płacenia podatku świątynnego używano waluty świątynnej i dlatego pieniądze te trzeba było wymienić przed wejściem do świątyni. Oczywiste jest również, że dla większości odwiedzających świątynię łatwiej było kupić zwierzęta ofiarne bezpośrednio przed świątynią, niż przyprowadzać je z daleka. Z tego powodu wokół świątyni rozwinął się dobrze prosperujący biznes. Najwyżsi kapłani – saduceusze – również chcieli mieć w nim swój udział. Dlatego wpuścili kupców i bankierów na teren świątyni i czerpali z tego niemałe zyski. Plac przed świątynią stał się targowiskiem.

Co więc robi Jezus? Widzi, że bałwochwalstwo szerzy się w świątyni i w kręgach świątynnych, że ludzie, którzy oficjalnie służą Jego Ojcu – Bogu – w rzeczywistości służą pieniądzom i bogactwu… On zrywa, za pomocą radykalnych środków, zwodniczą zasłonę hipokryzji i pokazuje, co się za nią kryje. Nie jest to jednak użycie przemocy w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Środki, których używa, nikogo nie krzywdzą. Jeśli już, to szkodzą samemu Jezusowi, ponieważ w ten sposób wchodzi w otwarty konflikt z potężnymi arcykapłanami. Jezus chce otworzyć oczy arcykapłanom i innym ludziom na to, co naprawdę robią. Jest to więc mocne wezwanie do nawrócenia.

Czasami Bóg w swojej miłości nie ma innych środków na uświadomienie nam tego, co robimy. Bywa, że jesteśmy tak oszukani i zaślepieni, że potrzebujemy terapii szokowej, aby odkryć prawdę i się nawrócić. Niekiedy i Kościół tak robi, gdy odmawia komuś rozgrzeszenia, cofa pozwolenie na nauczanie, zawiesza księdza, a nawet ekskomunikuje kogoś. To bolesne środki. Są one jednak jak zabieg chirurgiczny. Chcą ratować życie, a nie niszczyć je, mają na celu pozyskanie błądzących sióstr i braci, a nie wyrządzenie im krzywdy.

Pod koniec tej Ewangelii Jezus zaznacza, że prawdziwa świątynia – Jego Ciało – jest ofiarowana i niszczona dla ludzi, aby mogli mieć prawdziwe życie. To On bierze na siebie gorzkie owoce przemocy, gładząc grzech świata i każdego z nas.

 

Warto odwiedzić