Trójjedyność Boga - 27 V 2018

26 Maj 2018
ks. Robert Grzywacz SJ
 

Niedziela Trójcy Przenajświętszej,
Ewangelia według św. Mateusza 28, 16-20

Uroczystość Trójcy Świętej nie jest tylko jednym z wielu liturgicznych obchodów jakiejś cząstki tajemnic naszej wiary. Przeciwnie, niezależnie od intensywności naszego jej przeżywania stanowi ona samo centrum treści i praktykowania tego, w co wierzymy.

Wszystko bowiem, co Bóg uczynił i co nadal czyni dla człowieka w otwartej wciąż historii zbawienia, wypływa z Jego wewnętrznego życia, które jest istnieniem relacyjnym, życiem z…, miłosną komunią Boskich Osób. Bez trójjedyności Boga trudno byłoby wyobrazić sobie dzieło Odkupienia człowieka, w szczególności Jezusowe wołanie do Ojca z głębi opuszczenia na krzyżu… Aby Bóg prawdziwie był z człowiekiem, co więcej, aby współcierpiał z grzesznym, oddalonym od Niego człowiekiem, czyż nie jest potrzebne wcielenie się Boga? Ale jak mógłby zostać przeprowadzony zamiar wcielenia się Boga, gdyby Bóg, który już w czasie przebywał z człowiekiem, w jakiś sposób nie stanął naprzeciw Boga, który przecież nie może opuścić swej wieczności i wspaniałości nie przestając być Bogiem? (H.U. von Balthasar). Rozumiemy więc, że dzisiejsza Ewangelia wprowadza nas w tajemnicę dnia nie tylko przez przytoczenie formuły chrzcielnej w imię Trójcy Świętej, ale o wiele bardziej przez Jezusowe zapewnienie, że On jest z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata (Mt 28, 20), że od zawsze i na zawsze jest Emmanuelem, Bogiem z nami. Ponieważ jest Ojcem-z-Synem-w-Duchu: Ojcem-dla-Syna-i-Synem-(od)-Ojca-w-Duchu, jest również Bogiem z nami: dla nas, a my jesteśmy Jego, „z Jego rodu” (Dz 17, 28-29).

Gdyby Bóg nie był zarazem jednością i odmiennością Osób, byłoby zupełnie niezrozumiałe, na czym polega doświadczenie łaski, zwłaszcza największej z nich, darowanej nam przez chrzest w imię Trójcy (Mt 28, 19) – łaski, na mocy której mamy się stać „uczestnikami Boskiej natury” (2 P 1, 4). Oznaczałoby to wówczas albo zniszczenie tego, czym jesteśmy (różnicy między Stwórcą i stworzeniem), albo jakieś „zakłócenie” Bożej jedności. Tymczasem Jego jedność nie przestaje być otwartością: Jego życie od początku przepływa między Osobami i może się nieograniczenie udzielać. To dlatego nasz Bóg obala dzielące ludzi mury wrogości (Ef 2, 14), posyłając ostatecznie swoich wyznawców, aby czynili uczniów ze wszystkich narodów (Mt 28, 19), a nie ograniczali się tylko, jak początkowo, do owiec, które poginęły z domu Izraela (Mt 10, 6; 15, 24). Pięknie o tej otwartej jedności w Bogu pisze R. Guardini: W tym Trzecim, w Duchu, Ojciec i Syn są całkowicie na siebie otwarci, a zarazem każdy z Nich pozostaje absolutnie sobą. (…) Ponieważ tak to wygląda w Bogu, a Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo, człowiek pragnie usilnie wyzwolić się ze swego zamknięcia w sobie samym, nie roztapiając się jednak przy tym w innych czy w czymś ogólnym; pragnie pozostawać sobą samym, a zarazem być we wspólnocie, jakiej sam z siebie nie może osiągnąć. (…) Dopiero w Duchu Świętym tęsknota ta zostaje spełniona. Największe aspiracje ludzkiego ducha znajdują poręczenie w życiu Trójcy, do którego drogą jest zachowywanie słów i czynów Pana (Mt 28, 16.20).

 

Warto odwiedzić