Dostępni dla Boga i ludzi, czyli błogosławieni ubodzy

31 Maj 2016
ks. Louis Evely SJ
 

Ważnym usposobieniem do słuchania słowa Bożego jest ubóstwo. Należy unikać wytworzenia sobie na jego temat uproszczonej idei, jakoby polegało ono na ubóstwie materialnym. Podobnie fałszywe byłoby sprowadzenie go do wymiaru czysto duchowego.

Ubóstwo materialne jest sytuacją ekonomiczną, nie cnotą. Powiedziano: Miłujcie się wzajemnie, a nie jak zbyt często czynimy Zubożajcie jedni drugich. Ubóstwo niekoniecznie prowadzi do miłości, ale prawdziwa miłość prowadzi zawsze do ubóstwa, przede wszystkim naszego! Doznane ubóstwo skutkuje zwykle gwałtownym skąpstwem. Bogactwa i rozkosze pociągają nas tym bardziej, im mniej były naszym udziałem. Łatwiej jest wzgardzić czymś, co mieliśmy i co poznaliśmy, aniżeli tym, czego wcale nie mieliśmy i co do czego możemy się łudzić, ponieważ tego nie znamy. Pewien rodzaj ubóstwa odwraca od Boga, ponieważ jesteśmy powołani do świadczenia o Jego miłości, zapobiegając ubóstwu. Bóg potrzebuje nas, aby objawiać siebie ubogim i wzmacniać ich ufność. Błogosławieni są ci, którzy posiadają ducha ubóstwa. To oznacza: błogosławieni ci, którzy pozwalają się krytykować przez słowo Boże, przyznają, że jeszcze niczego nie zrozumieli, którzy godzą się na to, żeby ich wszystko przekraczało, pomijało, pozbawiało ich wszystkiego, co im się należy. Błogosławieni, którzy umieją pogodzić się z myślą, że nic im się nie należy, że Bóg może od nich wszystkiego zażądać.

 

Przyzwyczajenia myślowe

W ciągu naszego życia wytworzyliśmy swoje przyzwyczajenia myślowe, moralne, sentymentalne, które oddzielają nas od Boga. Uważamy, że mamy do tego prawo. Prawo to więzi nas, trzymamy się go kurczowo i nic nas tak nie przeraża, jak myśl o całkowitym powierzeniu się Bogu. Czynimy wiele, byle On nie zażądał od nas wyrzeczenia się naszych przyzwyczajeń.

Pierwszym zubożeniem, którego Bóg od nas żąda, jest porzucenie wytworzonej przez samych siebie idei o ubóstwie. Przyzwyczajamy się zazwyczaj do dwóch kłamstw: Na niczym mi nie zależy, a więc mam wszystko. Mam ducha ubóstwa – tracimy coś łatwo, jeśli nam się tak podoba. Ot tak, żeby zobaczyć, czy to działa; lub: Wyzbywam się mnóstwa rzeczy – wybraliśmy posiadanie rzeczy duchowych przed rzeczami materialnymi. To jest jeszcze gorsze. Szybko nabędziemy to, czego się wyzbyliśmy i zrezygnujemy z prawa do nauczenia się czegokolwiek! Zawstydzenie z powodu posiadania bogactwa jest początkiem ubóstwa. Pycha z powodu bycia biednym jest najbardziej niebezpiecznym z bogactw: Dziękuję Ci, Boże, że nie jestem jak ten celnik... może łatwo zmienić się w Dziękuję Ci, Boże, że nie jestem jak ten faryzeusz.

Kto ma ducha ubóstwa, możemy sprawdzić przy pomocy testu: kiedy Bóg pozbawi nas którejś z naszych pozycji materialnych czy duchowych – jak na to reagujemy? Czy z naszych ust wyrywa się Magnificat? A kiedy On zażąda dogłębnej zmiany naszego sposobu widzenia jakiegoś problemu, który życiowo leży nam na sercu? Czy jesteśmy posłuszni? Tego właśnie On od nas oczekuje. Nie zmiany powierzchownej, fasadowej.

Ubóstwo nie jest drobną cnotą do zdobycia, dodatkowym ozdobnikiem. Jest podstawowym warunkiem, byśmy byli dostępni i otwarci na Boga.

 

Specyfika ubogiego

Błogosławieni ubodzy, do nich należy królestwo niebieskie. Do nikogo innego. To jest punkt wyjścia, ponieważ tylko ubogi wychodzi z samego siebie, rusza w drogę, przestaje być głuchy na wszystko, co nie jest nim samym. Liczy na kogoś innego, ponieważ wie, że nigdy sam sobie nie poradzi. Najgorszym grzechem, który możemy popełnić, jest powiedzieć Bogu: Zostaw mnie, poradzę sobie sam. Mam wszystko, co mi trzeba. Jestem szczęśliwy sam z sobą. Dobrze, Panie Boże, urządziłeś wszystko, ale... teraz trzymaj się z daleka. Nie brak mi niczego. Jesteś szczęśliwy sam z sobą, ale czy byłbyś szczęśliwy z Bogiem? Bóg z pewnością nie jest spokojny bez ciebie.

Ubogi to ktoś, kto godzi się nie być spokojny, godzi się na krytykowanie, niepokojenie, „popychanie” przez słowo Boże. Gotów jest wyruszyć w drogę. Abraham jest pierwszym ubogim, pierwszym posłusznym głosowi Boga, który go wszystkiego pozbawia: Idź, porzuć twoje dobra, twój kraj, ojcowiznę, kulturę, zwyczaje, twoją przeszłość. I Abraham wyruszył, jak powiada List do Hebrajczyków (11, 8), nie wiedząc, dokąd idzie (co było nieomylnym znakiem, że był to słuszny kierunek, jak podaje komentarz Grzegorza z Nyssy). Abraham miał ducha ubóstwa. Poddał się Bożemu wezwaniu, zgodził się na słowo, które wykorzeniało go ze wszystkiego.

My jesteśmy zaplątani we wszelkiego rodzaju bogactwa i wygody: komfort, bezpieczeństwo, stabilność, spokój, niezależność, subtelność, samotność, wyczucie kultury, wyrafinowanie społeczne, radości intelektualne, wstręt do wulgarności, pragnienie dobra... To samo w sobie jest dobre. Lecz jeśli się tego trzymamy zbyt mocno, nie będziemy nigdy wolni dla dzieł Bożych. Z pewnością u Boga Ojca wszystko było bardziej wyrafinowane niż na ziemi, a jednak Syn porzucił to wszystko, żeby zamieszkać między nami. I to aż do skończenia świata.

Co jest naszym ideałem? Stawać się coraz bardziej ubogim, czy coraz bardziej bogatym? Do czego zmierzają nasze wysiłki? Jaki jest kierunek, orientacja naszego życia?

Nie istnieje gotowy program, nie ma ustalonych kryteriów, które zapewniłyby nam zaliczenie egzaminu z ubóstwa. Nie ma żadnych zabezpieczeń. Ubóstwo nabyte za cenę wysiłku, jakieś „osiągnięcie” ubóstwa, a tym bardziej jakieś „posiadanie” go, to sprzeczność sama w sobie.

 

Prawdziwie Ubogi

Naszego ubóstwa doświadczamy dzięki codziennym utratom. Bóg słusznie chce, abyśmy niczego nie mogli zachować tylko dla siebie. On chce wszystko nam dać. Prawdziwym Ubogim jest Chrystus. On niczego nie zachował dla siebie: On to, istniejąc w postaci Bożej, nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie, przyjąwszy postać sługi, stając się podobnym do ludzi. A w zewnętrznej postaci uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stając się posłusznym aż do śmierci – i to śmierci krzyżowej (Flp 2, 6-8). Mówi: Nikt Mi życia nie zabiera, lecz Ja sam z siebie je oddaję. Mam moc je oddać i mam moc je znów odzyskać... Dlatego miłuje Mnie Ojciec (J 10, 17).

Bóg stworzył człowieka na swoje podobieństwo – powiada Wolter – ale człowiek w pełni odwzajemnił Mu się tym samym. Każdy ma jasną ideę na temat Boga. Każdy ustalił sobie swój pogląd na Jego temat. Z tego jednak też trzeba zrezygnować. Przede wszystkim z tego.

Pierwsze samoobjawienie się Boga dokonało się właśnie w Błogosławieństwach. I pierwsze z Błogosławieństw dotyczy ubóstwa, zgody na przekroczenie wszystkich naszych ziemskich pomysłów, wyobrażeń, naszych ziemskich planów. Pierwszym rewolucyjnym objawieniem i pierwszym skandalicznym oświeceniem było to, że Bóg jest ubogi.

Żydzi sądzili, że Jezus objawi im Boga takiego, jakiego oni już znali. Czy mamy pewność, że nie jesteśmy tak naprawdę na tym samym poziomie? Czy lubimy rzeczy nieprzewidywalne? Czy nigdy nie czuliśmy się zawiedzeni na widok ciągle nowego Oblicza Boga, które nam ukazywał? Tymczasem Chrystus zasiadł na górze i rzekł: Błogosławieni ubodzy... Piorun z jasnego nieba!

 

„Heureux les pauvres” w: C'est toi, cet homme. Rencontres avec le Christ,
Tłumaczył: ks. Stanisław Pyszka SJ

 

Warto odwiedzić