Robotnicy winnicy Pana – 18 IX 2011

18 wrz 2011
ks. Stanisław Biel SJ
 

25. Niedziela zwykła

Ewangelia: Mt 20, 1-16a

Przypowieść o zaproszonych do pracy w winnicy ukazuje hojność Boga. Właściciel winnicy (Bóg) w każdej chwili dnia wychodzi na rynek, aby zatrudnić oczekujących na pracę bezrobotnych. Nie patrzy na zegarek. Nie przygląda się „referencjom” i rekomendacjom. Można by nawet powiedzieć, że lubi zatrudniać tych, którzy nie mają dobrych referencji: celnicy, jawnogrzesznice, złodzieje, mogą się okazać „idealnymi” robotnikami w Jego winnicy (A. Pronzato).

Bóg jest Ojcem i przyjmuje do swojej rodziny wszystkich bez wyjątku. Kimkolwiek bylibyśmy, uzdolnieni lub nie, wykwalifikowani lub nie, odważni czy lękliwi, będący u początku naszego życia, w jego południu czy u schyłku – jesteśmy oczekiwani. Na każdym etapie życia możemy powierzyć się dobroci, hojności i miłosierdziu Boga. Nawet gdy będzie już godzina jedenasta, a więc jesień naszego życia.

W życiu zawodowym bardzo ważny jest awans, sukces. Taki awans, związany m.in. z wysługą lat, mierzy się również korzyściami materialnymi. Pan Bóg nie stosuje logiki awansu, zasług ani prymatu starszeństwa. Robotnicy, którzy pracują od świtu, otrzymują podobną zapłatę, jak ci zatrudnieni o godzinie szóstej, dziewiątej czy jedenastej. Bogu nie chodzi o lata wysługi, ale o intensywność, bezinteresowność, otwartość na Jego słowa, Jego wołanie. Robotnicy dziewiątej i jedenastej godziny otrzymali podobną nagrodę, bo odpowiedzieli równie hojnie na powołanie, niezależnie od tego, kiedy je usłyszeli.

Na pierwszy rzut oka zapłata Boga wydaje się niesprawiedliwa, bo jednakowa dla wszystkich. Ale jest nią miłość Ojca. Miłość, w której nie ma większej części dla jednych, a mniejszej dla drugich. Nie ma ograniczeń dotyczących wieku, zdolności czy czasu trwania wysiłku. Jest to miłość absolutnie bezinteresowna i nieskończona. Jednak by ją zrozumieć, trzeba mieć dobre, czyste oko.

 

Warto odwiedzić