Rodzinne historie

18 lis 2013
Mikołaj Świerad
 

Tego roku 1 listopada wypadł w piątek. Święto Niepodległości przypadło z kolei w poniedziałek – zanosiło się zatem na dwa dodatkowe dni wolne od szkoły i pracy. Owszem, była to przyjemna wiadomość, Rafał nie mógł zrozumieć tylko jednego: skoro wujek tak cieszył się z tych dodatkowych dni, dlaczego wciąż opowiadał o swojej firmie?

Przecież jutro dzień Wszystkich Świętych. Czy nie można rozmawiać o czymś innym? – pomyślał z żalem.

Wizyty cioci i wujka oraz dziadków zawsze cieszyły chłopca, tym razem jednak cała radość nagle znikła i kładąc się wieczorem do łóżka, powiedział do siostry:

– Szkoda, że nie mają czasu, by opowiedzieć jakąś rodzinną historię z przeszłości.

Ale Ewa najwyraźniej nie podzielała jego rozterek; esemesowała z koleżanką, zła, że na czas wizyty krewnych musiała przenieść się do pokoju brata.

Na cmentarzu panował duży tłok. Nekropolia położona była daleko na obrzeżach miasta. Rafał czasem zastanawiał się, dlaczego pradziadkowie spoczęli właśnie tu. Zapłonęły znicze. Chłód i wiatr sprawiły, że szybko marzły ręce. Chłopiec modlił się w skupieniu, czytając napisy na nagrobkach.

– Za kilkanaście dni prababcia obchodziłaby swoje urodziny – powiedział, gdy szli w kierunku samochodu.

– Cieszę się, że jesteś taki spostrzegawczy – pochwalił go tato. – Dawniej bardzo często imiona dzieciom nadawano w zależności od tego, którego świętego było akurat blisko w kalendarzu. Prababcia prawdopodobnie została Katarzyną dlatego, że w niecały tydzień po jej narodzinach, 25 listopada, jest św. Katarzyny. Jak dotrzemy do domu, zapytam swoją mamę.

Rozpromieniony Rafał spojrzał w tylną szybę – auto dziadków jechało tuż za nimi.

– O rety, jaki ty jesteś spostrzegawczy – rzuciła złośliwie młodszemu bratu Ewa, idąc po schodach do mieszkania. Oczywiście, zrobiła to tak cicho, by rodzice niczego nie usłyszeli.

Przy obiedzie toczyła się ciekawa dla chłopca rozmowa. Pytanie taty sprawiło, że dorośli zaczęli wspominać przodków, opowiadając przy tym przeróżne historie z przeszłości. Mamusia mówiła o swojej prababci i jej młodości, spędzonej przed okupacją na wsi, dziadkowie – jak żyło się dawniej i jakie urwisy były z tatusia i z wujka. Tak ciekawie i zabawnie potrafili opowiadać tylko oni. Jednak Rafałowi najbardziej podobała się historia o prapradziadku Józefie. Niemal sto lat temu, podczas konfliktu Rosji z Japonią, został wcielony do armii i wysłany na Daleki Wschód, skąd wrócił po bardzo długiej podróży i z brodą po pas.

– Pamiętam jeszcze, jak babcia Kasia piekła chleb, jak przynosiła go nam do domu – wspominał tatuś.

Chłopiec spostrzegł, że te opowieści zainteresowały również jego siostrę. Ewa słuchała uważnie, widać było, iż nad czymś się zastanawia.

Po wieczornej Mszy znowu wybrali się na cmentarz. Nad okolicą unosiła się łuna światła, tysiące zniczy płonęło na nagrobkach.

– Jest w tym święcie coś urzekającego, coś tajemniczego – mówiła babci mama.

Parę razy, gdy mijali jakąś zapomnianą mogiłę, na której nie paliła się żadna lampka, stawiali tam znicz. Pamiętali też o symbolicznym grobie Nieznanego Żołnierza oraz o kwaterach poległych w obronie Ojczyzny.

Rafała zdziwiło, kiedy usłyszał, jak siostra dopytuje dziadków o prababcię Katarzynę. Niecodzienna atmosfera skupienia udzieliła się też wujkowi – rano jeszcze mówił coś o firmie, teraz jednak milczał, spoglądając w zamyśleniu przed siebie.

Po kolacji Ewa zaczęła szukać czegoś w Internecie.

– Nie wypada, żeby w takim dniu bawić się na komputerze – oznajmiła babcia.

– Ależ babciu! Ja tylko na chwileczkę. Chcę poszukać informacji na temat św. Katarzyny. W przyszłym roku mam bierzmowanie, przyszło mi do głowy, że podczas tego sakramentu mogę przybrać imię Katarzyna. Po twojej mamie.

 

Warto odwiedzić