Jak w przypowieści o talentach

24 wrz 2014
Mikołaj Świerad
 

– Kto śpiewa tę piosenkę? – spytał tata, odgrzewając kolację. Często tak robił, zwłaszcza, jeżeli w radiu emitowano właśnie jakiś znany utwór. Wiktoria zawahała się, lecz po drobnej podpowiedzi od razu sobie przypomniała.

– Brawo! Nie można podążać muzycznie tylko w jednym kierunku – powiedział z naciskiem, nakładając naleśniki.

Ze znanymi przebojami wychodziło niekiedy śmiesznie, gdyż to, co uchodziło za szlagier wśród rodziców, dla niej, Michała i Beaty często było po prostu piosenką z zamierzchłych czasów. Jednak mama z tatą, choć nie zawsze nadążali za wszystkimi najnowszymi hitami, regularnie podrzucali dzieciom także współczesne nagrania bądź zachęcali do słuchania ciekawych audycji muzycznych. Beata, najstarsza z ich trojki, zaczęła właśnie szkołę średnią i okazało się, iż dzięki muzyce szybko znalazła wspólny język z nowymi znajomymi. Nie inaczej było z literaturą.

– Jest dużo książek, parę płyt, które warto, żebyście znali – powtarzała mama.

Po kolacji Wiktoria i Michał poszli wyrzucić śmieci. Przy trzepaku spotkali Anię, koleżankę z klatki obok. Dziewczynka żaliła się, że od nowego roku szkolnego rodzice każą jej czytać książki spoza kanonu lektur oraz słuchać muzyki poważnej.

– Muzyki poważnej? A to dopiero! – wybuchnął śmiechem chłopiec. – Ja tam słucham rapu – dodał, chcąc najwyraźniej zaimponować Ani.

– Akurat – odezwała się Wiktoria – słuchałeś go trochę na letnim obozie, i to głównie dlatego, że w tekstach były przekleństwa. Jak tata dał ci piosenki bez brzydkich wyrazów, fascynacja szybko minęła.

Obrażony chłopiec odszedł w kierunku śmietnika, a Ania uśmiechnęła się smutno.

Mamusia wracała dziś później – wiadomo, druga zmiana. Wiktoria powtarzała sobie jeszcze to, co po południu przerabiała na korepetycjach, gdy nagle naszła ją niespodziewana myśl:

Trzeba jakoś pocieszyć Anię.

Od razu wróciły wspomnienia ich kilkudniowego pobytu u wujostwa. W tamtym domu radio słychać było niezwykle rzadko, na okrągło za to był włączony telewizor. Kuzynka oglądała wideoklipy, gdzie w rytm skocznych melodii pląsali muzycy, i zrobiła wielkie oczy, usłyszawszy od Michała o programie, którego słuchają ostatnio z tatą. Wycieczki do muzeum, zabytki? Dla niej ciekawą formą spędzania czasu były zakupy w galerii handlowej. Wiktorię zdziwiło, że wujkowie, którzy mieszkali w znanym mieście, niewiele potrafili o nim powiedzieć.

– Niedługo rozpoczniesz następną klasę – powiedziała niedawno mama. – Będzie trochę mniej czasu na zabawę lalkami i komputer. Jesteś już starsza i chcielibyśmy posłać cię na dodatkowe, pozalekcyjne zajęcia. Jak w przypowieści o talentach, pamiętasz? Trzeba je pomnażać, nie zaś, zakopawszy, biernie stać w miejscu. Zatem mniej wolnego czasu w zamian za więcej talentów, zgoda?

– Jak to dobrze, że rodzice zachęcają was do nadobowiązkowych zajęć, jeśli nawet teraz nie do końca rozumiecie płynące z tego korzyści – powiedziała babcia, kiedy Beata rozmawiała z nią o nowej szkole. Ta babcina uwaga, mimo iż nie była kierowana bezpośrednio do Wiktorii, jakoś szczególnie jej utkwiła w pamięci.

Czy potrafię to docenić? – pomyślała dziewczynka. Rodzice aktywnie kształtowali ich zainteresowania, poprzez wartościową muzykę, literaturę, filmy. U kuzynki – odwrotnie. Czy ciocia w ogóle wie, co ona lubi czytać, czy posiada jakąś pasję? Z kolei rodzice Ani właśnie zaczęli baczniej przyglądać się zainteresowaniom córki, jednak – Wiktoria nie miała wątpliwości – to może przynieść tylko dobre efekty.

Opowiem jej jutro, jak na nasze gusta wpływają mama z tatą. I koniecznie wspomnę przypowieść o talentach. Przecież zarówno ta muzyka, jak i lektury, to dla jej dobra.

W tej chwili do pokoju wpadła Beata. W ręku miała jakąś płytę.

– Cześć, siostra! Skończyłaś już naukę? Szykuj odtwarzacz, posłuchamy fajnego albumu!

 

Warto odwiedzić